sobota, 18 lutego 2017

Od Claris CD Blood

Z wściekłości obserwowałam sylwetkę oddalającego się czarnego basiora. Najchętniej rzuciłabym się za nim w pogoń i przegryzła tchawicę, a następnie z rozkoszą wychłeptała krew. Jednak mój obecny stan mi na to nie pozwalał. Kurczę, jak mogłam z nim przegrać?- przemknęła mi przez myśl. Podeszłam do tego, co łaskawie zostawił mi Blood i z niechęcią spojrzałam na to. Apetyt już dawno mnie opuścił. Najchętniej zostawiłabym po prostu moją część, ale mogłoby to zwabić niezbyt przyjemnie nastawionych przyjaciół, np. mutanty. Przysypałam więc zdobycz jakimiś gałązkami, śniegiem. Następnie ruszyłam przed siebie, nie mając zupełnie żadnego planu na najbliższą przyszłość. W sumie, to w ogóle nie mam żadnego planu na przyszłość. Obojętnie, bliską, czy daleką. Mam całe życie spędzić w tym  stadzie? Niewyobrażalnie się nudząc? Większość mojej rodziny dawno stąd odeszła, nieważne jak, ale jednak odeszła. Momentami zastanawiam się, czy Asami i moja matka nie zmarły przez mutanty, tylko z nudów- dalej moje myśli pobiegły właśnie w kierunku rodziny, przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Nie wiem, jak długo szłam, ale gdy w końcu ocknęłam się z letargu, okazało się, że las zmienił się na świerkowy. Jeszcze bardziej zdziwiło mnie, że dotarłam już pod Góry Zapomnienia. Postanowiłam dziś nie wracać na noc do stada, tylko przenocować w jakiejś jaskini u ich podnóża.
Rankiem
Na szczęście byłam na tyle inteligentna, żeby mimo wszystko upolować coś jeszcze wczoraj wieczorem i zostawić sobie na śniadanie. Przez przygodę z Blood'em zupełnie straciłam wczoraj apetyt i nie zjadłam nic, więc dziś z samego rana głód powrócił z potrojoną siłą. Dzik w całości zaspokoił jednak moje obecne wymagania. Miałam naprawdę wyśmienity humor, co zdarza się u mnie dość rzadko. Wyszłam na zewnątrz, a moja radość z życia stała się jeszcze większa, gdy ujrzałam przepiękny widok. Z miejsca, w którym się znajdowałam, widać było kawałek doliny. Jednak o wiele większe wrażenie robił zamarznięty strumyk, znajdujący się kilka metrów dalej. Promienie słońca cudownie się w nim odbijały. Przez chwilę stałam jak wryta, podziwiając to przepiękne zjawisko. Przejechałam wzrokiem p całej tafli wody, aż mój wzrok natknął się na coś, a raczej kogoś, kto sprawił, że dobry humor opuścił mnie od razu. Po drugiej stronie strumyka stał ON. Także zdążył mnie już zauważyć. Staliśmy tak naprzeciw siebie, ja i Blood, mierząc się oziębłym spojrzeniem.
<Blood?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz