czwartek, 1 grudnia 2016

Od Kiry CD Blood

Wybuch śmiechu Blood'a spowodował, że znów moim ciałem zawładnęła wściekłość. Za kogo on się uważa, że może się ze mnie śmiać? Może i jest starszy, ale już niedługo i ja dorosnę i wtedy inaczej porozmawiamy.
- Myślałem, że stać cię na więcej, mały- powiedział, po czym minął mnie, przy okazji beztrosko mierzwiąc moją sierść na głowie swoją łapą.
- Coś ty powiedział?!- niemal natychmiast się odwróciłem. Wilk zatrzymał się i spojrzał na mnie ze znużeniem w oczach, wyczekując ode mnie rozwinięcie wypowiedzi.
- Nigdy więcej nie mów do mnie "mały"! Jasne?!- krzyknąłem, jeżąc sierść. Blood spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach, po czym z politowaniem pokręcił głową.
- A jak mam mówić? Jesteś mały, więc tak cię nazywam. I radzę ci nie zapominać, kto jest starszy i już dorosły, mały. Tym razem nasza walka może skończyć się dużo gorzej, radzę ci to zapamiętać- powiedział, po czym na dobre sobie poszedł. Byłem tak zirytowany, że aż musiałem usiąść, ale to nie pomogło. Wstałem więc i zacząłem spacerować. Znalazłem jakiś konar, który z nudów wrzuciłem do bagna. Zaczął się w nim powoli topić, a ja z zainteresowaniem śledziłem rozwój akcji. Puściłem wodze dziecięcej fantazji i wyobraziłem sobie, że to Blood jest tym konarem, który powoli się topi w bagnie, miotając się na wszystkie strony. A ja sobie tak siedzę i patrzę, jak on znika i z satysfakcją wysłuchuję jego błagań i próśb o pomoc, ale na nie nie reaguję. Dlaczego właściwie nasze losy potoczyły się tak, a nie inaczej i zostaliśmy wrogami? Ano pewnie dlatego, że obaj mamy nie za przyjemne charaktery i prędzej czy później i tak byśmy się pokłócili. Gdy tak rozmyślałem, zauważyłem stary, spróchniały pień, otoczony dookoła bagnem. Był mostem, po którym można było się przedostać na małą "wysepkę" znajdującą się na środku tego bagniska. Przeszedłem po nim w miarę szybko, ale uważnie. Następnie rozejrzałem się, lecz nie znalazłem już nic, co mogłoby przykuć moją uwagę. Nie rozumiem, jakim cudem zwierzęta mogły tutaj ginąć. Przecież wystarczy tylko uważać, żeby nie wpaść. Dla mnie było to łatwe. Podszedłem do znajdującego się obok drzewa i spróbowałem na nie wspiąć się. Wilki z natury nie chodzą po drzewach, więc trochę mi to zajęło, ale udało mi się wdrapać na jedno z nich, następnie jakimś cudem przeszedłem na gałęzie innego, które stało już po drugiej stronie bagna. Stamtąd z łatwością mogłem wrócić do jaskiń. Najwyższa była na to pora, gdyż zbliżała się już pora kolacji. Byłem tym nieźle zdziwiony. Niedawno przecież jadłem śniadanie. Widocznie spędziłem tu więcej czasu, niż myślałem. A miałem wrócić na obiad- pomyślałem i zaśmiałem się w duchu. Nikt mi nie będzie mówił, jak mam żyć! Ruszyłem powoli w stronę jaskiń. Mijałem akurat kopalnię, gdy zauważyłem wychodzącego z niej Blood'a. Postanowiłem trochę go jeszcze podenerwować, ostatecznie i tak byłem już spóźniony.
- A ty nie na kolację?- zapytałem choć doskonale wiedziałem, że ten wilczek nie ma w zwyczaju jadać z innymi.
- Nie. A ty nie powinieneś mówić do mnie już teraz "pan"?- odparł wkurzony.
- Mogę mówić "wilczek" albo "pan wilczek"- zaśmiałem się. Wiedziałem, że wkurzyłem go tym jeszcze bardziej.
<Blood?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz