środa, 28 grudnia 2016

Od Layli CD Ember

- Pomóc w czymś?-spytałam suczkę, która krążyła niezdecydowana przed wyjściem z jaskiń. Odwróciła się i spojrzała na mnie.
- Właściwie, to tak. Nie znam jeszcze tutejszych terenów i...
- Nie ma sprawy!-przerwałam jej i wyszłam z cienia rzucanego przez wystającą skałę. Biel, którą pokrył się świat, aż kłuła w oczy, lecz miękkość śniegu pod łapami od razu łagodziła pierwsze wrażenie.-W zimie wiele rzeczy wygląda podobnie. Oprowadzić cię?-spytałam nieco ciszej, oczekując odpowiedzi i grzebiąc łapą w śmietankowym, zabrudzonym ziemią i kamieniami puchu.
- Jeśli masz czas-odparła. Bez słowa ruszyła do przodu i skinieniem głowy dałam znak, by szła za mną. Wzdrygnęłam się, kiedy przechodziłyśmy obok zamarzniętej, gładkiej tafli. 
- Co to?-zadała pytanie nieznajoma. Odwróciłam wzrok i westchnęłam.
- Nic ważnego-przyspieszyłam tempo. Moje serce również. Odwiedziłyśmy najpierw stary wąwóz i polanę początku. Byłyśmy właśnie w ogrodzie światłości, podziwiając sporą altanę, kiedy znów spytała:
- Jak się nazywasz?
- Layla-odpowiedziałam prosto.
- Ember. Długo tu mieszkasz?-spytała po namyśle.
- Od urodzenia. Jako emerytowana Alfa.-suczka wybałuszyła oczy, jakby miało to jakieś ogromne znaczenie. Wzdychając, wciągnęłam w nozdrza świeże, czyste, ostre powietrze, gdy wyczułam w nim jakiś znajomy zapach. Zaczęłam skradać się w stronę jego źródła, i powoli posuwałam się w głąb wschodniego lasu. Śnieg stanowił wspaniałą osłonę, Ember szła wolno za mną. Wylądowałyśmy na jakiejś małej polance. Na zwalonym pniu leżał mój syn, Heaven. Jego oczy, na wpół przymknięte, ciało w kompletnym bezruchu...Mokre od kropelek wody ciało Jordana...Strużka krwi uczepiła się mojego pazura. Chwyciłam się za czoło łapą i upadłam. Nie miałam siły się temu oprzeć. To wracało.
- L-Layla, nic ci nie jest?!-krzyknęła zaniepokojona suczka. Tymczasem Heav nas zauważył i bez wahania podbiegł do mnie z lękiem. 
- Matko!-zamknęłam oczy i z całej siły pchnęłam przeszłość w głąb. Przeszedł mnie dreszcz, ale poderwałam się i szybko otrzepałam. 
- Witaj-powiedziałam do niego przyjaźnie i położyłam swoją łapę na jego barku. Basior uśmiechnął się z ulgą.
- Muszę już iść. Zostawiam was samych-zagłębiłam się w krainę śnieżnych zasp.
<Ember?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz