czwartek, 29 grudnia 2016

Od Minerwy- "Dotyk przeznaczenia" cz.3

Leżałam w małej jaskini. Była naprawdę ciasna i miała jedno wejście. Strzegli go strażnicy, czyli Kala i Senshi. Zostałam schwytana w lesie i tutaj przetransportowana. Na początku nie wiedziałam, co się dzieje, ale potulnie wykonywałam większość poleceń, nie chcąc pogorszyć swojej sytuacji. Tyle, że co jakiś czas górę nade mną znów brała moja ostatnio wzmożona agresja. Starałam się jednak nad tym panować. Jednocześnie cały czas próbowałam się dowiedzieć, o co chodzi. Jednak do tej pory nikt nic mi nie powiedział. Czekałam. Nie wiedziałam nawet na co. W końcu usłyszałam jakieś zamieszanie na zewnątrz, a po chwili do jaskini weszli Heaven i Demon, a za nimi Kala i Senshi.
- Co tu się dzieje?!- znów zapanowała nade mną wściekłość. Szybko jednak się opamiętałam i powiedziałam raz jeszcze:
- Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, o co chodzi?
- Ty naprawdę nic nie wiesz? Niczego nie pamiętasz?- zapytał z niedowierzaniem Demon. Pokręciłam przecząco głową, czekając na jakąś kontynuację.
- Zmieniłaś się w mutanta. Na moich oczach. Obudziły mnie w nocy hałasy. I wtedy właśnie stałem się świadkiem twojej przemiany- powiedział Demon. Przez chwilę miałam wrażenie, że nie słyszę naprawdę tego, co on mówi. Albo, że to tylko sen.
- To sen, prawda? Zaraz się obudzę?- zapytałam. Czekałam na jakieś potwierdzenie. Następnie spróbowałam się obudzić poprzez uszczypnięcie. Na nic.
- Ale...ale... to nie może być prawda! To kłamstwo!- krzyknęłam i zaczęłam powoli cofać się w głąb jaskini. Spojrzałam na swoje łapy i wtedy...doznałam krótkiej wizji. Zobaczyłam członków stada uciekających przede mną w popłochu. Moje łapy wyglądały jakby należały do jakiegoś mutanta. I były całe we krwi. Słyszałam przerażone krzyki. I wtedy wizja się skończyła. Powróciłam do rzeczywistości.
- Co się dzieje?- odezwał się po raz pierwszy Heaven.
- Ja zaatakowałam stado, prawda?- spytałam. Nie uzyskałam potwierdzenia, ale też nikt nie zaprzeczył.
- Musimy naradzić się, co z tobą zrobimy- powiedział alfa i zaczął szykować się do wyjścia.
- Nie mógłbym zostać z nią?- zapytał Demon.
- Przykro mi, to zbyt niebezpieczne. Kala, Senshi, niedługo przyślę kogoś na zmianę- powiedział, po czym wszyscy wyszli.
Wieczorem
Cały dzień spędziłam w jaskini. Nikt mi nic nie powiedział. Zero jakichkolwiek wiadomości. Co jakiś czas słyszałam kroki na zewnątrz, ale była to tylko zmiana warty. Czasami też ogarniało mnie znane uczucie złości, jednak odkąd zaczęłam podejrzewać, że to także jest skutkiem ugryzienia mutanta, próbowałam się przed nim bronić na wszelkie sposoby. W końcu pod koniec dnia na zewnątrz znów zapanowało poruszenie. Do jaskini weszli Heaven, Demon, Della i Prim. Wszyscy ledwo się mieściliśmy.
- Uzgodniliśmy już, co z tobą robimy- powiedział Heaven. Mówił to dziwnym tonem, takim smutnym, przygaszonym i niezwykle poważnym. Nawet jak na niego.
- I?- spytałam. Spojrzałam na twarze wszystkich obecnych po kolei. Ich miny nie zwiastowały niczego dobrego.
- Wiesz, jest możliwość wyleczenia za pomocą rzadkiego kwiatu. Jednak nie mamy go ani nie wiemy, gdzie go szukać. A ty stanowisz zagrożenie dla stada...- alfa zaciął się.
- Chcą cię...zabić- powiedział ledwo słyszalnym szeptem mój partner. Ale ja go usłyszałam. Aż za dobrze.
- CO?!- byłam święcie przekonana, że żartują. To była moja jedyna nadzieja.
- Nie mamy wyboru. Jesteś dla nas zbyt wielkim zagrożeniem. Nic nie wiemy o mutancie, który cię ugryzł ani o tobie. Przykro mi- powiedział Heaven.
- Przykro ci? Mi też jest przykro, że chcesz zabić moją matkę! Dowiesz się więcej o tej przemianie, jeśli pozwolisz jej żyć. Wtedy będziemy mogli obserwować, co się będzie działo! I moja matka przeżyje!- zawołała Prim. Nigdy nie widziałam jej tak pobudzonej. Była jednocześnie wściekła i przerażona.
- Nie mamy takiej pewności. Poza tym to zbyt ryzykowne. I wszystko już przegłosowane. Naprawdę mi przykro, ale nie mogłem inaczej postąpić- powiedział Heaven, podchodząc do mnie. Skinęłam głową na znak, że rozumiem i nie mam mu tego za złe. Chodź tak naprawdę wewnątrz krzyczałam i błagałam o litość. Wiedziałam jednak, że nic to nie da. Wszystko przegłosowane. Poza tym alfa miał rację. Byłam zbyt wielkim zagrożeniem.
- Dam wam chwilę na pożegnanie się- powiedział Heaven i wyszedł. Następne kilkanaście minut opisać można następująco: łzy, szloch, krzyki, płacz, smutek, przerażenie, złość, bezsilność, rozpacz. Ja pocieszałam ich, oni mnie. Nikt z nas nie mógł się pogodzić z tym. W końcu wrócił alfa.
- Musimy kończyć- powiedział. Ostateczne pożegnanie trwało jednak jeszcze trochę. W końcu, gdy wszyscy wyszli, alfa wyjaśnił mi, jak przebiegnie wszystko następnego dnia. Przez prawie całą noc nie spałam. Targały mną różne, sprzeczne uczucia. W jednej chwili nienawidziłam wszystkich za to, że zgodzili się na moją śmierć. A moich bliskich w szczególności. W końcu mogli jakoś lepiej zaprotestować! Zaraz jednak tłumaczyłam sobie, że nic nie mogli zrobić i że tak będzie lepiej.
~~~~Rankiem~~~~
Jakoś udało mi się zasnąć nad ranem. Był to jednak bardzo lekki sen i doskonale wiedziałam, co się wokół mnie dzieje. Gdy usłyszałam więc znów poruszenie przed wejściem, wstałam i podeszłam do niego. Na zewnątrz już czekała dwójka zabójców, Blood i Hiro. Ani ja, ani żadne z nich nie odezwało się słowem. Milczeli także Archer i Ice, którym akurat przypadło pilnowanie mnie. Spojrzałam na białą wilczycę i  przypomniałam sobie tę wspaniałą chwilę, kiedy ją spotkałam, a niedługo później dołączyłam do jej stada. Za nią poleciała reszta wspomnień. Jednak nie płakałam ani nic z tych rzeczy. Byłam już pogodzona ze swoim losem. Nawet gdybym miała pewność, że nie dołączając do stada nadal będę żyć i tak bym to zrobiło. Tyle dobrego mnie tutaj spotkało! Miłość, rodzina. Blood zawiązał mi oczy jakąś szmatką. Potem on i Hiro zaczęli mnie gdzieś prowadzić. Nie wiedziałam dokąd, bo skąd? Pod łapami czułam śnieg. Wyobraziłam sobie, że ktoś prowadzi mnie, by zrobić mi jakąś niespodziankę albo pokazać coś ciekawego. W końcu dotarliśmy do jakiegoś miejsca.
- Zdjąć ci...- zaczęła Hiro.
-Nie- weszłam jej w słowo.
- Wolę mieć zasłonięte oczy- odparłam w stronę, z której dochodził głos kotki. Ostatnie, co pamiętam, to jak ktoś powala mnie na ziemię i wgryza się w moją szyję. Nie próbowałam się bronić, bo nie miało to najmniejszego sensu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz