wtorek, 6 grudnia 2016

Od Reyny

Poprzedniego dnia Heaven pokazał mi moją jaskinie. Nie byłam przyzwyczajony do jaskiń. Zwykle sypiałam na gałęziach wysokich drzew. Na wystające półce skalnej naprzeciw wejścia urządziłam sobie posłanie. Zaciągnęłam trochę trawy i liści i wymościłam nimi jaskinię. Mimo wygodnego łóżka nie mogłam zmrużyć oka, więc wyszłam z jaskini i podreptałam pozwiedzać okolicę. Swoje kroki skierowałam do dużego jeziora zwanego przez Stado ,,Jeziorem lśniących wód". Podeszła do tafli wody by się napić. Woda była zimna i szybko ugasiła moje pragnienie. Zrezygnowawszy z kąpieli w wodzie skierowała się na południe do gęstej puszczy- mojego ulubionego środowiska. W puszczy upolowałam sarnę i spokojnie ją schrupałam. Po śniadaniu umyłam pysk i ruszyłam biegiem po zwalonych konarach. Biegła przeskakując z drzewa na drzewo. Z głazy na głaz. W końcu wyczerpania wdrapałam się na gałąź jednego z drzew, zwinęłam w kłębek i zamknęłam oczy. Chwilę później pogrążyłam się w spokojnym śnie. Gdy się obudziłam zaczęło się ściemniać. Wyciągnęłam się i zeskoczyłam na ziemię. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę jaskiń rozmyślając o tym miejscu.,, Tam z kąt pochodzę puszcze nie są aż tak gęste jak ta, a woda nie jest taka czysta i orzeźwiająca..."- nie dokończyłam rozmyślenia, ponieważ niedaleko mnie coś grasowało i było coraz bliżej. Położyłam uszy po sobie i ostrzegawczo warknęłam. To coś na chwilę przystanęło, a po ten zaczęło się szybciej przybliżać. Krzaki obok mnie zaszeleścił, a ja gnana instynktem zaatakowałam.
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz