środa, 1 marca 2017

Zawieszenie

Czego się spodziewaliście? Łzawych pożegnań? Ckliwych wspomnień? Oficjalnego zamknięcia?
Niedoczekanie.
Tak, tak, od jakiegoś czasu aktywność spadła do -1. Wszyscy liczyliście na to, że wasza udręka już się skończy, co? Tak, na początku było pięknie. Dobrze się bawiliśmy z naszymi postaciami, tworzyliśmy tę historię wspólnie. Ale większość postanowiła nas opuścić, bo...bo. Bu. Blog nie zostanie usunięty, ale proszę bardzo o trzeźwe myślenie i niewysyłanie nowych formularzy do niego. Nie wiem, czy robię to na zawsze, czy uda mi się jeszcze wrócić, nim wiek zrobi swoje. Ciekawi mnie, kto to skomentuje, czy kogoś jeszcze obchodzi część jego internetowych relacji i historii. Dlaczego oficjalne zawieszenie...hmmm...po pierwsze dlatego, że nienawidzę reaktywacji i czystek, więc niczego takiego nie będzie. Lecz przede wszystkim to tylko część doskonale wykalkulowanego planu. Bo jak ktoś stwierdził, świat jest jak matematyka. Włożyłam w SBK cząstkę siebie. To od samego początku był mój zamysł, by je zawiesić:)XD
A mówiąc o początku...
Stado Białego Kruka ma swój koniec. Jeszcze nie teraz, ale ma. Jednak brakuje mu początku i środka. A wszystko musi mieć początek, środek i koniec, taki porządek świata. Czas przydać mu początek...:
Eternal Freedom

niedziela, 26 lutego 2017

Od Heavena CD Ember

Kiedy tylko wróciłem z patrolu, nie czekając na nikogo szybkim krokiem, prawie że biegiem udałem się do jaskini Ember, żeby sprawdzić jak się czuje. Mój oddech z każą sekundą przyspieszał, jakby moje ciało przeczuwało, że coś się stało. Wpadłem przez próg i zatrzymałem się raptownie na pisk dochodzący gdzieś spod moich łap. Skierowałem wzrok w dół, i dostrzegłem przy brzuchu wadery trzy, małe kulki.
- Ach...-westchnąłem rozpromieniony, i posłałem mojej partnerce pełne miłości i radości spojrzenie.-Są wspaniałe.-dwa basiorki i jedna waderka, wszystkie spały spokojnie zwinięte w kłębek. Dotknąłem łapą rudego szczeniaka.
- Cudowne...-odparła w zamyśleniu Ember, przytulając do siebie młode.-Chyba czas nadać im imiona.-dodała, podnosząc głowę.
- Najpierw rozdam opieprz za to, że nikt mnie nie poinformował i ci nie pomógł-rzekłem, udając oburzenie. Wilczyca zaśmiała się cicho.
- Myślę, że to Hwin.-skinąłem głową, i dokończyłem:
- Omen, nasz następca, i Craven. Podoba mi się.
<Ember? U mnie też nie najlepiej...>

Od Ember - poród

Dzień w którym na świat miały przyjść szczeniaki zbliżał się nieubłaganie. Heaven zajmował się wszystkim sam i przysłowiowo: ,,głupiał''. Ja byłam bardziej spokojna. Tego dnia Heaven był na jakimś patrolu czy coś podobnego, a ja spałam. Nagle obudziły mnie silne skurcze.
- O nie. Tylko nie teraz - szepnęłam i zaczęłam wołać innych członków stada ale jak na złość nikt się nie pojawiał...Musiałam wziąć sprawy we własne łapy...Gdy po godzinie wrócił Heaven zastał mnie z trzema puszystymi kulkami w łapach.

Heaven? Wybacz,że nijakie. Choroba robi swoje xd

Ember się oszczeniła!


Omen


Hwin


Crevan

czwartek, 23 lutego 2017

Od Blood'a CD Claris

Wyszedłem dość usatysfakcjonowany z jaskini Alf. Może trzeba jeszcze założyć konstytucję, co?-szepnął głos. Przewróciłem oczami i szybko ukryłem się za krzakami. Wiadomo, że ta tępa s*ka nie przyjmie tego do wiadomości, i to było najlepsze. Po pół godzinie dostrzegłem Claris. Jak chmura burzowa weszła do jaskiń. Potem rozległo się wołanie Heava, i wreszcie ten jego monolog:
- Claris, posłuchaj...-zaczął-Lepiej trzymaj się z daleka od mojego brata.
- Że niby to ja go zaczepiam?!-prawie krzyknęła wadera.
- Nie, ale Blood jest nieobliczalny i nie chcę, żeby komuś zrobił krzywdę, a zwłaszcza członkom stada. Jest silniejszy, niż się wydaje, i można to wykorzystać, ale nie do samobójstwa. Więc go nie prowokuj, dobrze?-mrukliwej odpowiedzi nie udało mi się wyłowić. Ha ha, jestem bronią atomową w rękach Alf, super-pomyślałem ponuro. Cofnąłem się i pogalopowałem w głąb lasu. Łapy zapadały mi się w miękki puch. Nagle rzeczywistość jakby zgęstniała, skondensowała się w mroczne kształty. I wtedy wyrósł przede mną jak spod ziemi kamienny, szary mur. Wyważona brama, ścieżka pokryta żwirem zmieszanym z brudnym śniegiem. Co to za miejsce?-zastanawiałem się, wchodząc do środka posesji. Byłem tutaj w dzieciństwie. No tak. Wyszczerbione nagrobki, które czas zmieniał powoli w mogiły samej pamięci. Z nieba zaczęły spadać drobne płatki, wirujące na tle okrągłej, strzelistej wieży. Westchnąłem cicho, stając przed wielkimi, drewnianymi drzwiami. Zaskrzypiały fałszywie, gdy je otwierałem. Smród martwych ciał utrzymywał się nadal, dookoła leżały porozrzucane czarne szaty, lecz gdzieniegdzie widać było śnieg. Z góry spadał chłód i odłamki sopli lodu. Dotknąłem pyskiem ściany, w której odbijały się lekko moje szare oczy. Przez chwilę wydawały mi się przerażające. Podniosłem jeden z ciemnych płaszczy, dawno nieużywany. Narzuciłem go jakoś na siebie. Kaptur opadał mi na oczy, dzięki czemu zapewne nie było widać mojej twarzy. Tylko oczu nigdy nie da się ukryć-pomyślałem, wchodząc mozolnie na górę. W końcu dotarłem. I tym razem nie było wiatru, tylko oślepiająca biel. Ktoś stojący nad taflą Jeziora Lśniących Wód. Wszędzie śnieg. I nagle na dziedzińcu cmentarza pojawiła się Claris. Oddech zamienił się w chmurkę pary. Stałem nieruchomo na szczycie wieży.
<Claris? Widać mnie? Nie widać! Widać mnie? NIE widać! Czarny ninjaXDDD>

środa, 22 lutego 2017

Od Claris CD Blood

Adrenalina zaczęła powoli się ulatniać, dzięki czemu mogłam poczuć, jak mocno oberwałam. Kąpiel w lodowatej wodzie także dała mi w kość. Musiałam czym prędzej znaleźć jakąś kryjówkę. Ruszyłam wzdłuż zamarzniętego strumyka licząc na to, że ujrzę jaskinię, grotę, jak zwał, tak zwał. Ostatecznie mogłam wrócić do tej, w której nocowałam. Moim ciałem znowu wstrząsnęła fala dreszczy. Przyśpieszyłam kroku, choć i tak szłam już niezwykle szybko jak na swoje obecne możliwości. Nie wiem, ile czasu minęło, zanim dotarłam na miejsce. Mimo, że byłam niewyobrażalnie wyczerpana, dostrzegłam ślady krwi oraz wyczułam TEN zapach. JEGO zapach. Musiał dotrzeć tu przede mną, ale już go nie było. Dodatkową oznaką tego, że ktoś tu był, były nędzne resztki tego, co sama upolowałam. Wszystko to strasznie mnie rozwścieczyło. Mimo, że spałam w tej jaskini tylko jedną noc, przynajmniej chwilowo uznałam ją za swoją i nie podobało mi się, że ktoś się tu pałętał bez mojej zgody! A osobną sprawą była kradzież mojej zdobyczy!Jednak w obecnym stanie nie za wiele mogłam zdziałać. Udałam się w najdalszy kąt jaskini, gdzie było najcieplej. Na szczęście ten wilk wykopał jakieś rośliny idealnie nadające się na opatrunki i wiele z nich zostawił tutaj, przynajmniej tyle z niego pożytku. Doprowadziłam się do porządku na tyle, na ile mogłam, a następnie zwinęłam się jak najbardziej w kłębek, aby było mi jak najcieplej. Przymknęłam oczy, ale sen nie nadchodził, w dodatku wciąż trochę się bałam, że mogłabym np. zamarznąć. Leżałam więc przez jakiś czas, co chwila przymykając oczy. Jedyną moją rozrywką było układanie w głowie planu, jak mogłabym wyeliminować tego osobnika ze społeczeństwa. Wymyślałam w swojej głowie najróżniejsze tortury, którym z chęcią bym go poddała.
<Blood? Ta dwójka jest niczym Harry Potter i Voldemort. Któreś będzie musiało zginąć z ręki drugiego XD>

wtorek, 21 lutego 2017

Od Blood'a CD Claris

Wadera kotłowała się w spienionej, górskiej wodzie, która nieosłonięta lodem płynęła gładko do momentu, gdzie nieco niżej pojawiała się cienka, nieprzezroczysta pokrywa. Koniec żartów.-uśmiechnąłem się z satysfakcją, radując swe obłąkane spojrzenie widokiem rozpaczliwej walki ofiary. Kto normalny w tych czasach nie umie pływać?-pomyślałem, podbiegając do brzegu którego zamierzała się uczepić wilczyca, po czym ugryzłem ją w łapę, będącą już na śliskim śniegu, z całej siły. Usłyszałem tylko cichy jęk który zagłuszył bulgot. Truchtałem przy niej, uniemożliwiając wejście, bowiem za każdym razem gdy się zbliżała przeskakiwałem z jednego na drugi i obnażałem kły pokryte krwią. Cóż to była za wspaniała zabawa! Aż do momentu, kiedy nadszedł czas pożegnania się z życiem, bo krawędź lodu zbliżała się, wciągając wszystko pod siebie. Claris, świadoma swej powolnej agonii, jeszcze przyspieszyła wykonywanie niekontrolowanych ruchów, choć to ją tylko przybliżało do końca.
- Czas na pożegnanie-mruknąłem, kiedy łapy wadery porwał w głąb prąd, i za ich przykładem poszło całe ciało i przerażone spojrzenie. Chwilę stałem nad  strumieniem. Potem odwróciłem się na pięcie, ale usłyszałem cichy, charakterystyczny trzask i głośny haust powietrza. Walka mnie rozgrzała, dlatego natychmiast zawróciłem i wyrwałem do przodu, biegnąc prosto na nią. Walnąłem w wilczycę z całej siły, tym samym wyrywając ją z wody i momentami wciskając w śnieg. Kiedy już na nią skoczyłem, miała jeszcze siłę przeturlać się na drugi bok. Warknąłem, czując jak krew pulsuje mi w żyłach. Zabić. To takie proste...gdyby nie fakt, że znajdujemy się na terenie stada. A ona do niego należy, TEORETYCZNIE może i ja. Claris spróbowała wstać, lecz zraniona łapa w pierwszych chwilach nie pozwalała na to, co szybko wykorzystałem. Podszedłem do niej, lecz wadera kopnęła mnie, tym samym obracając się na brzuch. Sypnąłem na nią śniegiem; przewrócona na plecy. Przygniotłem ją mocno do ziemi, dysząc i warcząc. Zbliżyłem kły do jej szyi. Czułem szybki puls, potrzebę zabicia tej nędznej kreatury. Udając, że wbijam je w kark, przesunąłem nimi po jej grzbiecie, żłobiąc dwa krwawe sznury.
- Do niewidzenia-rzuciłem na odchodne. Wstałem, i ruszyłem przed siebie do lasu. Nie mogłem biec. W rzeczywistości dostałem od niej całkiem mocno w kość. Dosłownie. Na całe szczęście nikt nie zakłócał spokoju tej okolicy, więc stanąłem na krawędzi starego wąwozu, i nagle osunąłem się na sam dół. Warknąłem z irytacją, po czym podniosłem się ciężko i spojrzałem na jakąś kryjówkę z pożywieniem. Znalezione, niekradzione-pomyślałem, z przyjemnością jedząc zamarznięte mięso. Z nowymi siłami wykopałem spod białego puchu trochę jakichś roślin, którymi przykryłem większe rany. Wylizywałem resztę, przy okazji czyszcząc futro z czerwonego płynu.
<Claris? Co tam porabiasz?>

poniedziałek, 20 lutego 2017

Od Claris CD Blood

I to niby ja wszędzie szukam problemu, o wszystko się czepiam i z byle powodu rzucam się od razu wszystkim do gardeł, zupełnie ignorując głos rozsądku?!- była to pierwsza myśl, która pojawiła się w mojej głowie. Szybko jednak ją odegnałam i skupiłam się na "tu i teraz". Ten wilczek rzucił mi wyzwanie, a ja nie mogłam tak tego zostawić. Jednocześnie nasza walka tutaj, gdzie nikt raczej nie mógł nas spotkać, oznaczała porządną jatkę, która zakończy się dla przegranego bardzo nieprzyjemnie. Oczywiście nie dopuszczałam do siebie myśli, że to ja miałabym przegrać. Może i temu koledze raz czy dwa się poszczęściło, ale teraz mu nie popuszczę. Szybkim ruchem odwróciłam się w jego stronę i zanim zdążył zareagować, spoliczkowałam go najmocniej, jak mogłam. Głowa poleciała w bok. Musiało zaboleć, gdyż Blood w pierwszym odruchu, zamiast bronić się lub atakować mnie, złapał się łapą za policzek i lekko potarł. Wykorzystałam także i tą okazję. Wiedziałam, że najlepiej będzie zakończyć tę walkę jak najszybciej, niekoniecznie wykorzystując do tego samą siłę. Dlatego zamiast karku lub głowy, ugryzłam go mocno w lewą, przednią łapę i szybko cofnęłam, aby uniemożliwić mu ugryzienie mnie w szyję. Blood zasyczał z bólu. Spojrzał na swoją łapę, a potem na mnie. W jego oczach widać było rządzę mordu, czyli coś bardzo znanego przeze mnie. Oblizałam swój pysk, umazany jego krwią. Wilk rzucił się na mnie. Prawdopodobnie chciał mnie przygnieść do ziemi, ale udało mi się odskoczyć i jedynie wgryzł mi się w bark. Zawyłam z bólu, czego raczej nie miałam w zwyczaju. Zaraz jednak przestałam, gdyż nie chciałam dać satysfakcji temu sadyście. Dalej nasza walka wyglądała tak, że raz mi szło lepiej, raz jemu. Ogólnie jednak wszystko zmierzało ku remisowi, przynajmniej na razie. Walka zamieniła się już bardziej w brutalnego berka, bo biegaliśmy po całej okolicy, starając się zaskoczyć jakoś rywala i jednocześnie odpocząć trochę od walki. W taki sposób dotarliśmy trochę wyżej, niż wcześniej. Walczyliśmy zawzięcie i nic nie wskazywało na to, aby walka miała się wkrótce zakończyć. Wykorzystując moment nieuwagi Blood'a, złapałam go za łapę i wykonałam półobrót, ciągnąc go jak szmacianą lalkę. Powodzenie tej operacji zaskoczyło nawet mnie. Wilk znów ugryzł mnie w łapę, ja zaś z całej siły odepchnęłam go. Jak się okazało, dotarliśmy w pobliże źródła strumyka, przy którym się spotkaliśmy. Teraz właśnie Blood znajdował się na jego środku. Można było wywnioskować to z dźwięku łamiącego się lodu i tego, że basior po chwili znalazł się w wodzie. Odeszłam więc trochę od brzegu. Na początku chciałam go zostawić, ale stwierdziłam, że lepiej będzie zostać i zakończyć walkę. Niespodziewanie Blood wynurzył się przy brzegu. Jakim cudem znalazł się tu tak szybko? Czemu go nie zauważyłam?- przemknęło mi przez myśl. Zanim zdążyłam zareagować, Blood wciągnął mnie do wody, a sam wyskoczył na brzeg. Jak się okazało, źródło było głębokie. Znajdowałam się zaledwie kilka metrów od brzegu, a nie miałam gruntu pod nogami! Strach! Panika! Co tu robić?! Woda w uszach! Woda w oczach! Woda w ustach! Woda wszędzie! Zastanowiłam się, czy prędzej się utopie, czy zamarznę.
<Blood? Co teraz zrobisz?>