Dzień w którym na świat miały przyjść szczeniaki zbliżał się nieubłaganie. Heaven zajmował się wszystkim sam i przysłowiowo: ,,głupiał''. Ja byłam bardziej spokojna. Tego dnia Heaven był na jakimś patrolu czy coś podobnego, a ja spałam. Nagle obudziły mnie silne skurcze.
- O nie. Tylko nie teraz - szepnęłam i zaczęłam wołać innych członków stada ale jak na złość nikt się nie pojawiał...Musiałam wziąć sprawy we własne łapy...Gdy po godzinie wrócił Heaven zastał mnie z trzema puszystymi kulkami w łapach.
Heaven? Wybacz,że nijakie. Choroba robi swoje xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz