Patrzyłem za nią zamglonym wzrokiem i przygryzłem wargę. Nim zdążyła oddalić się na wystarczającą odległość przy skoczyłem do niej i przytrzymałem w miejscu.
- Daj mi powiedzieć...-zacząłem, ale wadera nie zamierzała mnie słuchać. I nie dziwiłem jej się.
- Zostaw mnie w spokoju! Czego ty ode mnie chcesz!?-krzyknęła, i wyrwała się do przodu, biegnąc w górę stromego zbocza, pokrytego głębokim śniegiem. Mimo dziwnego zmęczenia popędziłem za nią, brodząc w puchu. W ciszy wspinaliśmy się coraz wyżej. Jak mam do niej dotrzeć?-zastanawiałem się z bólem. Kiedy znalazłem się trochę bliżej, wykrzyknąłem głośno:
- To nie tak...! Proszę...-nie usłyszałem odpowiedzi. Wilczyca jedynie stanęła w miejscu, i nie odwracając się spowodowała mini-lawinę drobnych kamieni i lodowatych brył śniegu. Puszysta masa ruszyła na mnie z ogromną prędkością, podczas gdy wadera potykając się skokami posuwała się do przodu.
- Em...!-wrzasnąłem z wściekłością. Nie wytrzymywałem już tego. Resztę zagłuszył biały potok, który wlał mi się do ust. Lawina napierała na mnie, i ledwo się jej opierałem. Walczyłem, by zaczerpnąć tchu i nie ugrzęznąć w tym. W końcu wybiłem się łapami, i przebiłem na zewnątrz. Jednak nie zatrzymałem się, biegłem dalej po śladach, chcąc ją odszukać. Miłość pulsowała we mnie szybko, jak serce. Fizyczny ból w mięśniach przestał mieć znaczenie. Zaczął prószyć lekki śnieg, coraz mocniej i mocniej, co sprawiło, że odciski łap szybko znikały. Starałem się przyspieszyć, ale na próżno. Ostatecznie znalazłem jakąś ścieżkę, która prowadziła do mało widocznego wejścia do jaskini. Przełknąłem ślinę i przekroczyłem próg. W głębi leżała Ember, z głową ułożoną na ziemi i przymkniętymi oczami. Bezszelestnie zrobiłem pierwsze trzy kroki w jej stronę, gdy samica zerwała się, i na mój widok uderzyła mnie w bok.
- Do cholery jasnej, zostaw mnie! Nie chcę cię więcej widzieć!-otrzymałem ponowny cios. Pokręciłem głową, i przyparłem ją do ściany. W bursztynowych oczach odbijało się wiele emocji naraz, i nie byłem w stanie ich odczytać. Po kilku minutach, kiedy wydawało mi się, że wilczyca się uspokoiła, cofnąłem się. Wadera stała w tym samym miejscu. Zabiłaby mnie samym spojrzeniem.
- Wy...-urwałem w pół słowa. Tu nie ma co tłumaczyć.-Bez ciebie świat, życie nie mają sensu. Goniłem cię, i goniłbym na drugi koniec świata...Bo cię kocham, Ember. I chcę, żeby tak było zawsze.
<Ember? Pewnie dlatego, że jesteśmy normalnie nienormalniXDDD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz