Podczas gdy naokoło rozlegały się pojedyncze ludzkie okrzyki radości ze znalezionych przedmiotów, bólu od rozwleczonych po podłodze ostrych odłamków, irytujące pomrukiwania i chrząknięcia ich domniemanego przywódcy, leżeliśmy za ladą, nasłuchując intensywnie, czy nie zbliża się któryś z nich. Spoglądałem na swoje rany, rozmieszczone niby równomiernie po całym ciele: długie cięcie na boku, rany szarpane na barkach, mnóstwo zadrapań na łapach. Postanowiłem nieco to zbagatelizować, i zaplanowałem skoczyć im do gardeł, gdy już wszyscy zgromadzą się naokoło nas, ale po chwili zmieniłem zdanie. To uznałem za plan B. Plan A rozpocząłem w tym momencie, przywiązując waderę do pobliskiego występu, tak, by się nie zorientowała. Nie będzie mi przynajmniej przeszkadzać. Kiedy jednak to zobaczyła, otworzyła usta, by coś powiedzieć, lecz zamilkła, bo nad ladą pochyliła się czyjaś twarz. Nie mogłem się powstrzymać, i wybiłem się do góry, chwytając szczękami za twarz nastolatka, a nawet może dziecka. Spory kawałek został w moim pysku, zaś człowiek zaczął biegać dookoła jak kurczak bez głowy, wrzeszcząc w niebogłosy. Jego towarzysze obejrzeli się niezmiernie zdumieni.
- Blood!-krzyknęła oszołomiona Delacroix, próbując desperacko wstać. Postąpiłem krok do przodu, obnażając umazane we krwi kły, czarną, zjeżoną sierść poplamioną czerwoną, zaschniętą posoką. Wiedziałem, jak musi to wyglądać, i korzystałem na tym, choć przed oczami zaczęło mi się robić ciemno. Dysząc, stałem naprzeciwko nich. Za sobą słyszałem szarpanie zębami sznura.
- Z-zły o-oomen-wyszeptał wreszcie jakiś mężczyzna, i nim zdążyłem ich dopaść, cała grupa wybiegła. Tchórze!-pomyślałem z wściekłością i wydostałem się na zewnątrz. Wozy już skręcały. Pragnąłem krwi, krwi, śmierci człekokształtnych. Tyle, że przeszkodził mi w tym rozdzierający ból. Syknąłem, i wtopiłem się w ciemność.
Po upływie jakiegoś czasu otworzyłem oczy. Byłem na tej samej ulicy, w tym samym miejscu, a nade mną pochylał się pysk wadery. Przewróciłem oczami, i warknąłem głucho. Wilczyca posłusznie odsunęła się nieco.
- Ile mnie ominęło?-spytałem obojętnym tonem, otrzepując się.
- Minuta-odparła.
<Delacroix? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz