Kilka godzin później
Powoli podniosłam swoje ciężkie powieki, a następnie leniwie przeciągnęłam się, rozprostowując tym samym wszystkie kości. Lenistwo wzięło górę i, zanim na dobre zwlekłam się z łóżka, minęło jeszcze dobre pół godziny. W końcu jednak udało mi się dokonać tego bohaterskiego czynu. Wyszłam na zewnątrz i po lokalizacji słońca na niebie stwierdziłam, że jest już popołudnie. Czyli po obiedzie, ale przed kolacją, więc musiałabym jeszcze trochę poczekać na posiłek albo upolować coś we własnym zakresie. Nie jadłam od kilkunastu godzin, więc logiczne jest, że od razu skierowałam swe kroki do kopalni wszelkiej zwierzyny, czyli lasu. Po kilkunastu minutach do moich nozdrzy dotarł charakterystyczny zapach. Przebiegłam więc truchtem jeszcze kilka metrów, po czym zaczęłam się skradać w odpowiednim kierunku. Po chwili ujrzałam stadko saren. Obserwowałam je przez kilka minut. Nagle jedna ze sztuk wykazała się niespotykaną lekkomyślnością i podeszła bliżej ściany lasu składającego się głównie z drzew iglastych, dzięki czemu łatwiej było mi się ukryć. Poczekałam na odpowiedni moment i wyskoczyłam ze swojej kryjówki, atakując. Przerażone zwierzę nie miało szansy na ucieczkę. Dodatkowo za jego przegraną był fakt, że zaatakowały go dwa wilki na raz. Gdy tylko oderwałam kły od szyi biednej sarny, od razu zauważyłam czarne futro oraz jego posiadacza, wpatrującego się we mnie z nieukrywaną "radością".
<Blood? Sorki, że tak długo. Poza tym podobny wątek chyba już był, ale wena jeszcze ma ferie i odpoczywa XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz