Tego dnia, jak zwykle, jako jeden z pierwszych pojawiłem się w jaskini jadalnej i, nie mając nic lepszego do roboty, pomogłem w przygotowywaniu posiłku dla stada. Wszyscy powoli zaczęli się schodzić. Po śniadaniu miała się odbyć kolejna rada, na którą zaproszenie dostali: emerytowane alfy, beta, ja i zwiadowcy, czyli także ten Samael. Nadal nie darzyłem go zaufaniem, chociaż na dobrą sprawę, zupełnie bezpodstawnie się tak zachowywałem. Taki już byłem. Chamski, bezwzględny, wredny i nieufny. Jedyną osobą, której udało się do mnie dotrzeć, była Sophie.
Sophie, moja kochana Sophie- pomyślałam i ciężko westchnąłem. Tuż przed śniadaniem alfa jednak odwołał zebranie. Kiedy więc już zjadłem, nie miałem pomysłu, co mógłbym zrobić. Wyszedłem na zewnątrz i, po chwili namysłu, skierowałem swe kroki w miejsce, którego dawno nie odwiedzałem. Po około dwóch godzinach szybkiego marszu byłem już na miejscu. Usypane z kamieni kopce widać było już z daleka. Było tutaj ich zaledwie kilka, gdyż więcej nie było trzeba. Przy każdym z nich był drewniany krzyżyk. Zwyczaj tworzenia ich przejęliśmy od ludzi. Oprócz tego były też drewniane tabliczki z imionami. Zastanowiłem się, czemu to właśnie mnie los tak pokarał, że muszę odwiedzać tu aż trzy bliskie osoby? Usiadłem między dwoma kamiennymi kopcami. Jeden był grobem mojej partnerki, drugi córki. Zaś kawałek dalej widoczny był znacznie mniejszy kamienny kopczyk. Grób mojej wnuczki, Alexis.
<Kilka godzin później>
Powolnym krokiem wracałem do jaskiń. Nie miałem pomysłu, co mógłbym robić przez resztę dnia. Wtem ujrzałem zbliżającą się w moją stronę sylwetkę wilka.
- Kim jesteś?- zadała pytanie stosunkowo młoda wadera, zatrzymując się na wprost mnie.
- Właśnie miałem zadać to samo pytanie- odparłem. Przez chwilę między nami panowała cisza. Każde z nas oczekiwało odpowiedzi na swoje pytanie.
- Skoro zapomniałaś języka w gardle, to chciałbym poinformować cię, że jesteś na terenie...
- Stada Białego Kruka?- dokończyła za mnie wilczyca.
- Tak. A ja jestem tutaj emerytowaną betą- powiedziałem.
- Co?- zdziwiła się lekko wadera. Słychać było, że straciła trochę pewności siebie.
- To, co słyszałaś- odpowiedziałem.
- W takim razie jestem Astoria- powiedziała.
- Duncan- odparłem krótko. Na więcej nie potrafiłem się zdobyć. W końcu to kolejna osoba, której nie znałem i nie mogłem ot tak zaufać.
<Astoria?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz