- Kira, przecież kazałem ci się położyć. To, że usunęliśmy truciznę, nie znaczy, że jesteś zdrowy. Chyba nie chcesz, żeby jej resztki dotarły do serca, zanim się zneutralizują?-basior zmierzył medyka lodowatym wzrokiem, a następnie położył się, sycząc przez zęby:
- Dopadnę cię-z kamiennym wyrazem na pysku wyszedłem na zewnątrz. Nie było sensu marnować czasu na tego kretyna. Lepiej zająć się czymś pożyteczniejszym. Wkroczyłem do lasu, po czym schyliłem nos do ziemi, poszukując śladu zwierzyny. Po pół godzinie trafiłem na odcisk kopyta, zapewne jelenia. Idąc po kolejnych, dotarłem na skraj przerzedzenia lasu, gdzie gościło stado łosi. Westchnąłem cicho, ukrywając się za drzewem. Odległość od celu była spora, a kryjówka raczej słaba. Mimo to zaatakowałem, wyskakując zza pnia i z dużą prędkością wpadłem na jedno ze zwierząt. Samica zachwiała się pod moim ciężarem, a przy okazji przygniotłem ją, siłą trzymając w miejscu. Chciałem zanurzyć kły w szyi ofiary, lecz klępa wyrwała się i zaczęła uciekać. Dopadłem jej po raz kolejny, gryząc zawzięcie nogi. W końcu po walce stworzenie musiało się poddać, i uklękło na poranionych nogach. W tej chwili wskoczyłem na jej grzbiet, i chwyciłem szczękami za kark, kończąc żywot zwierzęcia. Oblizałem resztki krwi z pyska, po czym zabrałem się do konsumpcji zdobyczy. Rzecz jasna na jeden raz była to zbyt duża ilość, więc resztę zaciągnąłem do kryjówki pod korzeniami drzewa. Przysypałem ją śniegiem, i wybrałem się do starej kopalni. Niebo zaczynało przybierać coraz ciemniejsze barwy, więc zniknąłem w otworze. Kiedy przeszedłem kilka dłuższych korytarzy, znalazłem mały, suchy kąt, w którym zwinąłem się w kłębek i zasnąłem.
~Środek nocy~
Obudził mnie dziwny trzask drewna w oddali, pewnie w którejś z jaskiń. Zrobiłem młynka oczami i wyjrzałem na korytarz, zamierzając dorwać ,,lokatora na gapę". Co tym razem? Duchy kretów czy ciekawskie krasnoludki?-pomyślałem. Stawiam jeden do jednego, że to jakiś, k*rwa, członek. Nie zważając na hałas, jaki wywoływałem, zbliżyłem się do źródła dźwięku. Pośrodku pomieszczenia stała jakaś wadera o ledwie widocznym w mroku szarym futrze, zabawiająca się trzeszczącymi, starymi torami. Odwróciła się w moją stronę.
- Wypierdalaj-rzuciłem groźnie, jeżąc lekko sierść.
<Claris? Możesz później dać Kirze, jeśli chcesz :p I spokojnie, dzieciXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz