czwartek, 5 stycznia 2017

Od Heavena CD Ember

- Ale musisz coś zjeść-powiedziałem stanowczo, odsuwając się o marne centymetry od wadery, by nie podnieść się zbyt wcześnie. Czułem, jakby ktoś kręcił moją głową w powietrzu jak piłką, a ból w boku ignorowałem już zupełnie. Rozglądałem się trochę nieprzytomnie, młócąc łapami w powietrzu. Nie bardzo wiedziałem, co robię, ale instynktownie kontynuowałem. Wilczyca westchnęła i tym razem bez oporu z mojej strony podniosła mnie. Dokuśtykaliśmy do jaskiń, gdzie położono mnie w jaskini medycznej.
- Ember, chcesz szaszłyka?-spytałem kompletnie bez sensu, pokazując jej kawałek mięsa wyrwany ze świeżej zdobyczy. Wadera odsunęła się na pewną odległość. Poczułem, jak bandaże owijają moje ciało. Zamknąłem oczy, przenosząc się w płócienną krainę snów...
~~~
Kolejne dni minęły mi na leżeniu w pomieszczeniu nieruchomo. Rana okazała się zdecydowanie poważniejsza, niż sądziłem. Na początku nie mogłem nawet zgiąć się w połowie, bo za każdym razem ból nie do opisania odbierał mi mowę. Jednak nie nudziłem się, bo codziennie odwiedzała mnie Ember. Żartom, rozmowom nie było końca. Byłem jej za to wdzięczny. Po około tygodniu mogłem opuścić jaskinię medyczną. Wyszedłem, wspierany chwilę przez przyjaciółkę. Z ulgą zauważyłem, że ktoś miał tyle rozumu, by umieścić głowę jelenia w rogu spiżarni. Takie trofeum nie mogło się zmarnować.
- Jakie masz plany? Tylko bez głupich wyskoków-powiedziała radośnie wilczyca, tarzając się w śniegu. Zmarszczyłem czoło, udając głębokie zamyślenie.
- Udajmy się donikąd-rzekłem pogodnie, robiąc kilka kroków naprzód. Doszliśmy do granicy lasu, i nie zatrzymując się weszliśmy między brązowe, pokryte śniegiem konary drzew. Śnieg chrzęścił nam pod łapami, błyszcząc się w promieniach słońca, jak futro wadery, brązowe i miękkie...Ej no, nie teraz! Sio!-pohamowałem się, by nie dać ponieść się emocjom. Przecież to mogło sprawić, że stado przestałoby mnie szanować. Dowódca musi być silny, niezależny. Chłód zimy zelżał, dając odpocząć zesztywniałym mięśniom. Przed nami jak okiem sięgnąć rozciągały się połacie nieskażonego lasu. Wtedy coś mignęło mi w polu widzenia. Odwróciłem głowę w tamtą stronę i zamilkłem, zatrzymując przyjaciółkę szarpnięciem. W oddali wznosił się stos czegoś, całkiem spory.
- Co to jest?-spytała, i podążyliśmy w kierunku nieznanej ,,budowli". Zatrzymałem się na skraju. Wadera podeszła bliżej i przyjrzała się temu.
- Kwiaty-upuściła jeden z nich ze zdziwieniem na ziemię. I rzeczywiście, był to ogromny kobierzec z roślin, teraz kompletnie zamarzniętych i białych jak papier. Ale było coś jeszcze; wybrzuszenie w ziemi.
- To grób-dodałem, kiwając powoli głową. Mimo wpajanych od dzieciństwa zasad, zacząłem go rozkopywać wraz z Ember. Byliśmy już na sporej głębokości, kiedy moje pazury szczęknęły na czymś. Wilczyca odskoczyła, wydając niemy okrzyk przerażenia. Drobne, małe kosteczki młodego wilka leżały rozsypane w ziemi. Ciało dawno wchłonęła. Jedna osoba, która miała prawo być tu pogrzebana, to...Jordan.-Uświadomiłem sobie. Ogarnął mnie natychmiast jakiś dziwny, wręcz grobowy nastrój. Odwróciłem wzrok i usiadłem tyłem do stosu. Nie byłem w stanie myśleć o tym, co znaleźliśmy. Właściwie, w głowie grał mi teraz jakiś nieznany, melancholijny rytm.
- Heav?-powiedziała cicho, i usiadła obok. Spojrzałem na rysy jej pyska, na bursztynowe oczy. Zwłaszcza one wprawiały mnie w stan jakiejś hipnozy, nieokreślone upojenie.
- Co byś zrobiła, gdybyś teraz mogła zatrzymać czas?-spytałem mimochodem, wpatrując się w horyzont.
<Ember? Trochę na brudno, ale co tam>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz