niedziela, 1 stycznia 2017

Od Hiro CD Claris

- To cudownie – odpowiedziała radośnie biała wadera usłyszawszy zgodę Claris na oprowadzenie mnie po terenach stada.
Wstępnie również się ucieszyłam. Jednak gdy spojrzenie moje i szarej wilczycy spotkało się na ułamek sekundy, udało mi się dostrzec ledwie wykrywalną, gdyż sprytnie ukrytą niechęć. Nie wiedziałam, czy to był uraz żywiony do mnie, do Layli, czy może do czegoś zupełnie innego. Wtedy właśnie dotarło do mnie w jakim stopniu wykorzystywałam dotychczas dobro duszność i cierpliwość samicy. 
- Właściwie…to – na dźwięk mojego głosu obie wilczyce obróciły się w moją stronę. – Nie chcę wybrzydzać i zmieniać waszych planów, ale jestem nieco zmęczona wędrówką do tego miejsca, a już się robi ciemno…
- Ależ kochanieńka dla nas zmrok to nie problem – zapewniła mnie Layla. – Ale oczywiście, jak nie chcesz to Claris może cię odprowadzić do jaskiń, gdzie będziesz miała okazję się wyspać.
Delikatnie skinęłam głową i potwierdziłam dziękując przy tym. Nie chciałam nadużywać gościnności członków Stada, a miałam wrażenie, że tak właśnie było. Claris ruszyła więc w kierunku (zapewne) jaskiń. Pożegnałam się więc jak najuprzejmiej mogłam z białą samicą i podążyłam za szarą. Tak jak się spodziewałam, całą drogę pokonałyśmy bez zbędnej wymiany słów. Gdy dotarłyśmy na miejsce na nieboskłonie królowała już srebrzysta tarcza Księżyca oświetlając otoczenie swoim mlecznym blaskiem. 
- Wybierz sobie jedną – powiedziała wadera wskazując łbem (o tej porze) srebrną ścianę poprzedzielana gdzieniegdzie czarnymi punktami, wejściami do jaskiń. Automatycznie wybrałam tę najwyżej. Już miałam się do niej wybrać, aby zwiedzić ją od środka i ostatecznie zatwierdzić swój wybór, jednak uznałam, że nie będę dłużej przetrzymywać wilczycy.
- Tamta będzie w sam raz – wskazałam łapą konkretną dziurę. – Dziękuje, za wszystko co dla mnie zrobiłaś.
- Nie ma sprawy – odpowiedziała, mniej, lub bardziej szczerze wilczyca. Już chciała obrócić się i odejść, gdy nagle jakby sobie o czymś przypomniała, zwróciła się do mnie.
- Nie tolerujemy darmozjadów. Musisz coś robić na rzecz stada.
- Ależ oczywiście. Jakie mam opcje?
- To zależy od tego, w czym jesteś dobra.
- W zabija… - wymsknęło mi się, więc szybko się poprawiłam. – Bardzo dobrze się wspinam i skradam. Nie jeden raz musiałam kogoś, że tak to ujmę, wyeliminować…
Samica przyjrzała mi się dokładnie, po czym uniosła z lekkim zdziwieniem, lub raczej powątpiewaniem brwi.
- To generalnie Alfa decyduje na jakie stanowisko zostaniesz przydzielona – po chwili milczenia wyznała Claris. – Ale tak się składa, że jestem Przywódczynią Zabójców w naszym stadzie… Przyjdź jutro po wschodzie słońca, przed jaskinię Alfy, mam nadzieję, że pamiętasz gdzie to jest.
- Oczywiście – odpowiedziałam, lecz wadera już szła w swoim, nieznanym mi kierunku. 
Nagle poczułam, jak bardzo byłam zmęczona. Wdrapałam się więc resztkami sił do wybranej przeze mnie jaskini. Nie zdążyłam nawet rozejrzeć się po moim nowym lokum, gdyż od razu padłam na ziemię i zasnęłam.
*
Zmuszona promieniami południowego słońca otworzyłam podrażnione oczy. Obróciłam się ogonem do wylotu jaskini, aby wielka, niemiłosiernie jasna kula nie oślepiła mnie znowu swoim blaskiem, lecz moja działająca na zwolnionych obrotach pamięć przypomniała mi, że już dawno powinnam być przed jaskinia Alfy. Zerwałam się więc na równe nogi i wyskoczyłam z „sypialni”. Wylądowałam cicho na świeżym śniegu, który musiał spaść tej nocy i pobiegłam czym prędzej na umówione miejsce spotkania, modląc się w duchu, żeby nie było za późno.
<Claris? Sorki, że tak długo.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz