niedziela, 1 stycznia 2017

Od Heavena CD Ember

Przestępując z łapy na łapę, kątem oka wciąż gapiłem się na niebo, jakby to miało przyspieszyć jego przebieranie się w nocne szaty. Normalnie jak kobieta-pomyślałem, patrząc na tę powolną przemianę z coraz większą niecierpliwością. Ale jest to nawet ładne.
- Hej!-nagle Ember szturchnęła mnie, co zatrzymało moje pędzące myśli.
- Hm...Dobra, powoli wracamy-mruknąłem zrezygnowany. Jednak to udawanie było męczące. Miałem nadzieję, że moja przyjaciółka nie zniechęci się zbyt szybko. Nasze człapanie w śniegu powodowało falę westchnień i pisków lasu. Gdy dotarliśmy do jaskiń, nie zdążyliśmy się nawet pożegnać. Nicość pochłonęła moją świadomość w zastraszającym tempie...
~Wczesnym rankiem~
Zamiast wstać, przekręciłem się na drugi bok, zaciskając powieki. Ale co rusz słońce zaczęło szczypać mnie w oczy, zmuszając do podniesienia się z posłania. Ziewnąłem i rozejrzałem się niemrawo po pomieszczeniu. Mój mózg pracował na zwolnionych obrotach. A!-coś zajaśniało na mapie mojej świadomości. Niemalże wybiegłem z jaskini i kilkoma susami pokonałem całą długość korytarza. W jaskini jadalnej znajdowało się niewiele osób, lecz wśród nich pojawiła się brązowo-czarna wadera, oraz moja matka. Nadarzyła się okazja, by pokazać, kim jesteśmy. Podkradłem się po cichu od tyłu do przyjaciółki i objąłem ją łapami.
- Cześć-powiedziałem spokojnie. Wilczyca wlepiła we mnie na wpół zdziwione, na wpół przerażone spojrzenie, i powoli odsunęła się na bok, oblewając się rumieńcem. Wyglądała z nim nawet ładniej. Zajrzałem do spiżarni i wyciągnąłem stamtąd niedawno upolowany udziec klępy i postawiłem go dumnie przed samicą. Przy posiłku cały czas zerkałem znad porcji na rodzinę na drugim końcu stołu. Z ich pysków nie wyczytałem nic. Po zjedzeniu mięsa Ember stała niezdecydowana przy swoim tunelu. Wstąpiła we mnie dziś jakaś dziwna energia. Podszedłem do niej i zagrodziłem drogę.
- Wybieramy się gdzieś?-spytałem.
- No dobra-odparła, uśmiechając się słabo. Prawie wyciągnąłem ją na zewnątrz. Mróz przeszył mnie od czubków palców, ale dało to jedynie miłe uczucie orzeźwienia. Postanowiłem nieco urozmaicić to nasze udawane przedstawienie. Zaprosiłem więc waderę na dłuższy spacer. Wkrótce między drzewami zaczęły pojawiać się klomby oszronionych, zamarzniętych kwiatów, wraz z wijącym się pośrodku szerokim strumieniem.
- Pamiętasz?-zadałem podchwytliwe pytanie. Wtem w głowie zajarzył mi się kolejny szalony pomysł.
- Gonisz!-musnąłem jej grzbiet i pobiegłem na oślep alejką. Za sobą usłyszałem westchnienie i przyspieszone tempo kroków. Wykonywałem gwałtowne skręty, zwroty, lecz gdy tylko lekko zwolniłem, z cienia rzucanego przez uschnięte drzewo wyłoniła się Ember. Dotknęła mnie i odbiegła, wyrzucając w powietrze lśniącą chmurę śnieżnego pyłu. Zaparcie ścigałem ją przez cały ogród. Im dłużej zabawa trwała, tym lepiej się bawiliśmy. Nie przeszkadzało mi nawet to, że zachowujemy się jak szczeniaki. Pędziłem wzdłuż nieznanej drogi, kiedy z lewej strony wypadła wadera w postaci brązowo-czarnej smugi. W oka mgnieniu dziwnym trafem znalazłem się na wilczycy, która leżała głęboko w zaspie. Opadł na nas wirujący gąszcz śniegu, pokrywając nasze futra bielą. Zdmuchnąłem z nosa samicy jeden z płatków. Zaraz, co ja wyprawiam?!-oprzytomniałem.
<Ember? Absurd, AburdXDXD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz