niedziela, 1 stycznia 2017

Od Kiry CD Ktoś

Minęło już kilka dni od mojej ucieczki z domu. Trzymałem się terenów stada, a dokładnie obrzeży. Wiedziałem, że to trochę głupie. W końcu mogę się na kogoś przypadkiem natknąć. Jednak wiecznie się pilnowałem. Wolałem jeszcze trochę tu zostać. Miałem plan. Przetrzymam tutaj zimę. Mógłbym nawet gdzieś w dolinie znaleźć jakieś miejsce, które nie należałoby do SBK i zamieszkać tam. To nie był nawet taki zły pomysł. W każdym razie, dziś za cel obrałem sobie Ostatni Klif. To było cudowne uczucie. Móc robić, co się chce, być szefem samego siebie, mieć władzę nad własnym życiem i wolność. Gdy dotarłem na miejsce, podszedłem na sam kraniec i spojrzałem w dół. Nie kusiło mnie, żeby skoczyć. Ani trochę. Nie byłem jakimś samobójcą. Wtem usłyszałem dobrze znany głos:
- Odsuń się od krawędzi, natychmiast!- zdradzał on silne emocji, które targały jego właścicielem.
- Alexis- powiedziałem sam do siebie, nie ruszając się z miejsca.
- Nie słyszałeś?!- zawołała. Pomału oddaliłem się od krawędzi, cofając się, ale nie odwracając się w jej stronę tak długo, jak to tylko było możliwe. Jednak gdy już kawałek odszedłem, suczka podbiegła i stanęła tuż przede mną.
- Wiedziałam, że jesteś idiotą, ale nie przewidywałam, że aż takim! Czyś ty do reszty zwariował?!- zaczęła swoje przedstawienie. Muszę przyznać, że rzadko widywałem, jak coś aż tak wyprowadza ją z równowagi. Właściwie był to pierwszy raz. Byłem poniekąd dumny, że to moją zasługa.
- Nie wiem, o co ci chodzi- odparłem, udając niewiniątko.
- Widzę, że żarty się ciebie doskonale trzymają. Zastanowiłeś się chodź przez chwilę, jaką krzywdę robisz rodzicom? A także mi, Rayanowi, a nawet Kylo? Jak myśmy się wszyscy o ciebie martwili!
- Niepotrzebnie. W końcu mam podobno wolną wolę, więc mogłem odejść.
- Jesteś egoistą!
- Przykro mi- powiedziałem z sarkazmem, jednocześnie wzruszając obojętnie ramionami.
- Proszę cię, wróć do domu. Ty nic nie rozumiesz, nie wiesz, jak źle postąpiłeś. Zrozumiesz, jeśli wrócisz. Rodzice ci to wytłumaczą, wybaczymy ci- powiedziała już nieco spokojniej Alexis.
- Rodzice?- spytałem z przerażeniem. Czy ona chce im o wszystkim donieść? Właściwie, nie powinno mnie to dziwić- pomyślałem.
- Chcesz im powiedzieć, że mnie spotkałaś? Wydasz mnie?- powiedziałem, starając się, żeby to zabrzmiało jak najgroźniej. Dodatkowo zrobiłem parę kroków w jej stronę.
- Tak. Poczekasz tu, czy idziesz ze mną?- Alexis dała mi chwile na odpowiedź. Ja zaś jedynie mierzyłem ją lodowatym spojrzeniem.
- Wzięłabym cię ze sobą, ale nie dam rady. Czekaj tu- powiedziała, mijając mnie. Równie dobrze mogłem się tym nie przejąć i po prostu stamtąd odejść, kiedy ona pójdzie po rodziców. Ale, nie wiedzieć czemu, postąpiłem zupełnie inaczej. Chyba po prostu kierowała mną wściekłość.
- Nigdzie nie idziesz!- zawołałem, popychając ją tak mocno, że od razu znalazła się przy krawędzi klifu.
- Kira! Uspokój się!- zawołała przerażona.
- Najpierw musisz zrozumieć, że masz się ode mnie odczepić!- krzyknąłem, robiąc nagle kilka kroków do przodu i zatrzymując się tuż przed moją siostrą. Wystraszyło ją to tak bardzo, że cofnęła się i przez to straciła równowagę. Zleciała parę metrów w dół, po czym udało się jej zaczepić pazurami o jakąś wystającą skałę.
- Alexis!- krzyknąłem z przerażeniem. Nie było już we mnie śladu po złości, którą przed chwilą czułem. To znaczy, nadal byłem na nią zły, ale nie chciałem, żeby coś się jej stało. Wychyliłem się jak najmocniej, aby spróbować ją wciągnąć z powrotem. Alexis wyciągnęła jedną ze swoich łap w moją stronę i udało mi się ją złapać.
- Trzymaj się!- zawołałem. Zacząłem ją pomału wciągać. Jeszcze kilka metrów i będzie mogła mi podać drugą łapę. Kiedy już prawie to się stało, nie wiem, jakim cudem, Alexis wyślizgnęła mi się. Patrzyłem sparaliżowany jak spada w dół. Miałem wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Następnie usłyszałem dźwięk pękającego lodu i plusk wody.
- Nie! Alexis?! Nie!- zawołałem. Po moim pysku zaczęły lecieć łzy. Wiedziałem, że nie było szans, by to przeżyła. Leżałem tak kilka minut ze zwisającymi z urwiska łapami. Mogło to wyglądać, jakbym sam chciał skoczyć. Może to nie byłby taki zły pomysł? W końcu tyle zła wyrządziłem, tak wiele osób skrzywdziłem- myślałem. Podniosłem się, szykując do skoku. Wtedy usłyszałem, jak ktoś wychodzi z zarośli i  chrząka. Odwróciłem się natychmiast, aby zobaczyć, kto to.
<Chętny ktosiu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz