Przeniosłam wzrok na jego pełne nadziei oczy.
- Przyjmiemy cię z chęcią. Idziesz?-Odwróciłam się w przeciwną stronę i spojrzałam wyczekująco na basiora. Ne jego pysku pojawił się lekki uśmiech i ochoczo ruszył za mną. Zarośla były tu gęste, więc musieliśmy się przedzierać, zanim las się rozrzedził. Zastanawiałam się, jaki jest ten Duncan. Wyglądał na dobrego wilka, który przeżył już niejedno. Pogoda była świetna, żar się z nieba nie lał, a chłodny wiaterek muskał czubki drzew. Dolina była tego dnia bardzo spokojna, i tylko jakiś ptak ćwierkał od czasu do czasu. Kiedy wyszliśmy na polanę, nikogo nie było. Pewnie wskoczyłam na niską półkę, Duncan chwilę się wahał, ale podszedł i podążał moimi śladami. Wreszcie znaleźliśmy się na szczycie i weszliśmy do jaskini przed wejściem.
- To jest nasza główna siedziba.-oznajmiłam.
- Jest dobrze ukryta.
- Skoro zamierzasz do nas dołączyć, musisz wybrać sobie stanowisko-basior zaczął się zastanawiać.
<Duncan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz