Wycofałyśmy się na bezpieczną odległość, a po chwili z krzaków wybiegła jakaś czarna wadera, a za nią wyczołgał się? wyszedł? wypełzł? Wather. Oczywiste było, że czarna potrzebuje pomocy. Nie porozumiewając się w żaden sposób (chyba, że w myślach) ja i Sophie niemal równocześnie rzuciłyśmy się do ataku. Wadera, widząc, że ma wsparcie, zawróciła i także zaatakowała mutanta. Walka szła nawet dobrze, w końcu my byłyśmy trzy, a on jeden, w dodatku ledwo trzymał się na nogach. Musiałyśmy jednak uważać na jego dziób. Ja wgryzłam się w prawą przednią łapę mutanta, a czarna w lewą. Udało nam się go przytrzymać, a Sophie mocno ugryzła go w szyję. Po chwili Wather padł martwy. Przez chwilę stałyśmy, starając się uspokoić. W końcu doszłyśmy do siebie.
- Ja jestem Minerwa,a to jest Sophie. A ty jesteś...?- spytałam czarną, przy okazji przedstawiając nas obie.
- Jestem Katrin- odparła czarna.
<Katrin? Sophie? I mutant i Katrin naraz>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz