Tereny wydawały się opustoszałe, więc od początku wiedziałam, że pomysł wezwania pomocy jest nie najlepszy. Jednak nie miałam innego wyjścia. Mogłam dalej próbować się wydostać, ale było to tak samo bezsensowne, jak wzywanie pomocy. Starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów, wrzasnęłam głośno:
- Pomocy!
Powtórzyłam to jeszcze kilka razy, ale pomoc nie nadchodziła. Z każdą chwilą zapadałam się coraz głębiej. - Że też ci się zachciało łazić na spacerki, i to na bagna, idiotki- ofuknęłam w myślach samą siebie. Kiedy już byłam pewna, że koniec ze mną, usłyszałam czyjeś kroki.
- Pomocy! Tutaj!- wrzasnęłam, ile sił w płucach. Po chwili z zarośli wyłoniła się biała wilczyca.
- Jak ty się tam znala...- zaczęła.
- Pomóż mi!- przerwałam jej. Wadera odbiegła na chwilę, po czym wróciła z długą gałęzią. Podała mi ją i pomogła wyjść.
- Dziękuję- powiedziałam, patrząc na nią uważnie z lekkim zaciekawieniem. Od dawna nie spotkałam żadnego wilka.
- Mogłabym wiedzieć, komu zawdzięczam życie?- spytałam.
- Jestem Sophie- odparła.
- Minerwa- przedstawiłam się.
- Wiesz, nie możesz tu zostać, chyba, że zdecydujesz się dołączyć do stada.
- Jakiego stada?- spytałam.
- Dolina Silver, w której się znajdujemy, należy do Stada Białego Kruka. Jeśli chcesz tu zostać, musisz poprosić o pozwolenie alfę- odparła Sophie. Nie zastanawiałam się długo. Wszystko lepsze od życia w pojedynkę, kiedy jest się zdanym na łaskę i niełaskę sił natury.
- Mogłabyś zaprowadzić mnie do niej?
<Sophie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz