niedziela, 4 września 2016

Od Alien-Quest 3

Przechadzałam się właśnie  terenami stada. Co prawda nie zabardzo znam te tereny, ale przecierz dam sobie radę. Jakiś czas później zostałam wezwana do alfy. Biała wilczyca przydzieliła mi zadanie, a polegało ona na odpędzeniu grupki mutantów od terenów stada. Będę mogła się wykazać!
Nie było ani chwili do stracenia jesli miałam wykonać zadanie poprawnie powinnam odnaleźć te pokraki i szybciutko wypędzić. Samotnie przemierzałam las. Nie wiem co, ale coś mówiło mi, że powinnam szukać tu. Węszyłam dokładnie, aż po jakimś czasie wpadłam na trop.
Podążałam za ścieszką zapachu przez co zapuszczłam się w głąb lasu. Im dalej szłam tym mocniejszy stawał się zapach. Serce waliło mi jak oszalałe, ponieważ dobrze wiedziałam, że spotkanie z bestiami było blisko. Nie ukrywam, że się bałam, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Tak wogule to przystanęłam na chwilę, aby rozejrzeć się gdzie jestem. Jak się okazało stałam gdzieś na środku polany, która znajdowała się w środku lasu. Chyba trochę jagby się zgubiłam...
Naglę za sobą usłyszałam szelest w krzakach. Odwróciłam się w stronę hałasu.
- Halo. K-ktoś tu jest? - wyjąkałam
No i na nieszczęście moje wołanie tylko wywołało mutanta. O ile się nie mylę to chyba jest Ssafon. Co prawda jest mały, ale nie należy lekcaważyć wroga. Z jednej strony czułam szczęście ze spotkania mutanta, ponieważ w połowie wykonałam swe zadanie, ale tych mutantów było z pięć.
Gorączkowo myslałam co zrobić. Serce biło mi jak oszalałe. "Myśl, myśl" powtarzałam sobie w głowie, a po chwili wpadłam na pewien pomysł. Oto mój chytry plan: Skoro te mutanty nie widzą to wykorzystam ich ślepotę przeciwko im. Wcieliłam swój bardzo, ale to bardzo prost plan w życie.
- Hej, wy! Ślepoty chodzcie za mną! - krzyczałam do stworów
Bieglam ile sił w łapach, aby znaleźć jakieś miejsce gdzie możnaby spokojnie je wykiwać. Wkońcu dobiegłam do jakiś klifów! O tak te miejsce w sam raz pasuje do tego planu.
Grupka Ssafonów zbliżała się do mnie nieubłagalnie szybko. Stanęłam na krawędzi klifu, a kiedy mutanty były tuż przy mnie w ostatniej chwili odskoczyłam na bok. Na szczęście ślepoty gnały zbyt szybko, aby wychamować przed przepaścią, więc wpadły do wody. Najwyraźniej zapomniały, że mają skrzydła, ale to dobrze. Wychyliłam się z klifu by muc obserwować bezradne mutanty, które poniosła woda.
Uśmiechnęłam się do siebie. Byłam z siebie zadowolona, że udało mi się skończyć zadanie. Nie wiem w jaki sposób, ale jakoś dotarłam do jaskini alf. W końcu musiałam zameldować, że pozbyłam się tych stworów (przynajmiej na jakiś czas). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz