Miał to być przyjemny poranek. Tylko ja i samotność, którą ostatnio poważnie zaniedbywałem i już domagała się uwagi. Niestety ten piękny czas zaplanowany przeze mnie nie zostanie zrealizowany. Już miałem usiąść na brzegu jeziora i zatracić się w rozmyślaniu kiedy zauważyłem, że mam towarzystwo. Piaskowo-brązowy kot wpatrywał się we mnie przenikliwym wzrokiem.
-O Alfełek się znalazł.- powiedziała uśmiechając się jadowicie.
-Ciebie też miło widzieć Evelyn.- odparłem chłodno. Ta Kicia od samego początku mnie irytuje. Ev prychnęła i odwróciła łeb w drugą stronę.
-Nie masz żadnych ważnych spraw na głowie?- burknęła kotka.
-Mogę o to samo zapytać Ciebie.- postanowiłem ją zignorować. Jakaś byle puma nie zepsuje mi tego dnia. Odwracając się do niej ogonem położyłem się na brzegu z łapami w wodzie. Przymykając oczy zatonąłem w tysiącach myśli przepływających mi przez głowę jak rzeka. Nagle usłyszałem za sobą jakiś dziwny, głuchy dźwięk, którego nie potrafiłem rozpoznać. Spojrzałem tak, Evelyn zrobiła to samo czyli to nie ona jest źródłem tego hałasu. W górskich dolinach raczej nie walą się blachy (bo w sumie to byłoby najbliższe temu dźwiękowi) więc zaniepokojony postanowiłem to sprawdzić. Przeszedłem właśnie obok kotki.
-Nie myśl, że będziesz się bawił samemu.- mruknęła i poczłapała za mną. Ma rację. Najpewniej to ludzie, a to oznacza niebezpieczeństwo, ale i też dobrą zabawę. Aż do granicy było spokojnie, nawet żadnego ptaka ani wiewiórki. Nie było też żadnych zapachów po za tymi leśnymi. Dopiero gdy znaleźliśmy się po za terenami. Silny odór ludzi, potu, krwi... I kału dochodził z jednego miejsca. Aż było widać zapachową ścieżkę tam prowadzącą. Tę trasę pokonaliśmy już biegiem. Był to mały brudny obóz. Jeden staruszek, dwóch nastolatków, chłopak i dziewczyna oraz trójka dzieci. Widać było, że nie bardzo sobie radzą. Nad małym ogniskiem smażyły się jakieś bulwy i chyba polny szczur. Aż żal było ich atakować, jednak jak każdy przedstawiciel homo sapiens mieli ze sobą broń. Mogli nas znaleźć i kogoś zabić, a do tego dopuścić nie mogłem.
Zabicie tej najstarszej trójki- nie ma sprawy, ale dzieci nie zabijam. Z drugiej strony te maluchy są na tyle duże by wiedzieć jak trzymać strzelbę.
-Co z nimi robimy?- spytałem się mojej kociej towarzyszki. Ev poruszyła wąsami myśląc.
< Evelyn? Dawno nie pisaliśmy X) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz