Ostatnio miałam wiele spraw do załatwienia i tym samym zaniedbywałam dzieci i Jacoba... - myślałam patrząc na zdruzgotaną Arcee. Przyznałam sobie rację i postanowiłam zrobić sobie "wolne", by spędzić więcej czasu z rodziną, z dziećmi. Chciałam, by Arcee była wesoła i radosna, a żeby z nią porozmawiać to poszłyśmy na spacer, jak wadera z waderą.
~~Po krótkiej rozmowie, nad Nieruchomymi Strażnikami ~~
No i tak, udało mi się trochę "wybudzić" moją córkę ze snu tęsknoty i smutku. Stanęłyśmy przed krawędzią urwiska i już miałyśmy spokojnie usiąść, gdy za nami usłyszałyśmy głośne jak ludzkie krzyki wrzaski kornora. Odepchnęłam moją córkę na bok, chcąc by uciekała, jednak po chwili widziałam już tylko niemal całkiem pionowe urwisko pod sobą i wściekłego kornora nade mną. Ten skoczył mi na plecy, a ciężar ciała mutanta zrobił swoje. Moje łapy oderwały się od skalnej półki, a ja spadałam już w dół. Ostatnie dźwięki jakie usłyszałam to krzyk mojej córki Arcee i chrupot mojego łamanego kręgosłupa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz