Westchnęłam i ruszyłam za partnerem, nieco uspokojona. Przywitaliśmy najpierw parę Beta. Wyjaśniłam pokrótce Sophie naszą przygodę, wadera zrozumiała to i zdała nam relację z dnia, kiedy nas nie było. Mieliśmy teraz sporo do nadrobienia, co automatycznie wykluczało opiekę nad dziećmi.
- I co teraz?-spytałam. Archer przewrócił oczami, ale przedyskutowaliśmy to i postanowiliśmy, że dzieci muszą się dzisiaj zająć sobą same. Rozdzieliliśmy dla siebie zadania i pożegnaliśmy się. Najpierw sprawdziłam, jak miewa się spiżarnia. Była prawie pusta, więc zleciłam polowanie grupie łowców i kilku innym: Minerwie, Anie, Alien, Yuki i Evelyn żeby jej się trochę humor poprawił po nieprzespanej nocy. Później wysłuchałam, co ma mi do powiedzenia Jacob i omiotłam wzrokiem dolinę. Następnie wypytałam zwiadowców, strażników i wartowników, czy nie widzieli nic niepokojącego.
- W lesie...Widzieliśmy rozszarpane ciało Alishy-podniosłam łapę w geście przerażenia, patrząc z szeroko otwartymi oczami na zwiadowców. Potrzebowałam kilku minut, by ,,przetrawić" tą wiadomość. Nie mogłam uwierzyć, że straciliśmy członka. Natychmiast zawołałam do siebie Archa i opowiedziałam mu o zdarzeniu.
- Zaprowadźcie nas tam-rozkazałam. Z lękiem przedzieraliśmy się do miejsca zbrodni. Wzdrygnęłam się, widząc wybebeszone, przypuszczałam wczoraj, ciało. Z niechęcią podeszłam po chwili do szarosrebrnego basiora analizującego zwłoki. Reszta stała nieco z tyłu.
- Co tu widzisz?-spytałam go, bo wyraźnie wpatrywał się w jakieś znaki wyryte w ciele wilczymi pazurami: KPH. Co to ma znaczyć? To jakiś absurd. Seryjny morderca?
~W dniu wypadku~
Dzieci wybiegły po śniadaniu, a my zostaliśmy sami, by odpocząć. Byłam bardzo zmęczona, bo tej nocy prawie nie spałam. Miałam jakieś złe przeczucia po zamordowaniu Alishy. Kręciłam się w kółko, przygryzając wargę, rozglądałam się nerwowo.
- Co się dzieje? Dobrze się czujesz?-spytał Archer z troską w głosie.
- Nie wiem...Dobrze-odparłam zdawkowo. Astelle wróciła zadowolona znad jeziora. Ale Jordan i Layla długo nie wracali. Już zamierzałam po nich iść, gdy w progu pojawiła się
Katrin ze spuszczonym wzrokiem i czymś białym w pysku.
- Znalazłam ją nad strumykiem-powiedziała i usunęła się szybko w cień, puszczając waderkę. Layla miała zaszklone oczy, ledwo trzymała się na nogach i jakby w ogóle nie kontaktowała się ze światem.
- Kochanie!-podbiegłam do niej-Co-co się stało? Powiedz nam, nie skrzywdzimy cię-starałam się jakoś do niej dotrzeć. Pomóc. Ale ona tylko popatrzyła w bok na kałużę i skrzywiła się, przebiegła koło mnie, upadła pod ścianą. Zanim zdążyłam zareagować, było za późno. Zasnęła.
<Arch? Przeżywamy wydarzenia z ostatnich tygodniXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz