niedziela, 25 września 2016

Od Archera CD Evelyn

Cicho i powoli okrążyliśmy ludzkie obozowisko żeby lepiej ocenić sytuację. "Zabij ich Archer."- usłyszałem naglący głos. Przystanąłem tak, że Evelyn na mnie wpadła.
-Co ty robisz?- wysyczała i ominęła mnie. "Zabij ich wszystkich, ją też. Przecież tak cię wkurza, prawda?"- tak dawno nie słyszałem wielce "mądrych" rad Pierwszego. Przez to wszystko zapomniałem o nim kompletnie. Ale ma jednak chłopaczyna świetne wyczucie czasu. Potrząsnąłem łbem jakby chcąc wygonić go z mojej głowy. Oczywiście skutku nie było tylko kotka stojącą kawałek przede mną patrzyła się na mnie jak na wariata. Zakląłem w myślach i skupiłem się ponownie na ludziach. Maluchy, w wieku 6-10 lat o umorusanych twarzyczkach, grały w karty niedaleko ogniska, staruszek siedział przy ogniu wpatrując się w prawie gotowe jedzenie jak w jakieś piękne zjawisko. Zapadnięte policzki i oczy sugerowały, że dla niego tym właśnie jest. Nastoletni chłopak czyścił broń przy lichym namiocie zrobionym z dwóch koców, obok niego dziewczyna, niewiele starsza od niego strugała strzały. Co było dość dziwne, dwunogi wolą raczej broń palną. Dookoła walały się śmieci. Cały obóz mieścił się na skraju lasu, z naszej perspektywy za nami i po lewej były tylko drzewa, przed nami i po prawej zaczynała się wysoka, sucha trawa. Kończyła się sto metrów dalej, tam gdzie rozpoczynały się spowrotem góry.
-Zagonimy ich jak owieczki.- szepnąłem do Evelyn.- W trawie nie będą mogli do nas celować.- puma jak zwykle nie była zadowolona, że mówię jej co ma robić, ale kiwnęła łbem. Wyjaśniłem jej resztę planu i odeszła na lewo. Wziąłem głęboki oddech i zawyłem niczym wilkołak z horroru. Ludzie poderwali się z miejsc i zaczęli rozglądać. Wtedy Evelyn niczym błyskawica wyskoczyła zza drzew, porwała koce z namiotu i uciekła w wysuszone chaszcze. Zrobiła to tak żeby ją zauważyli, ale nie złapali. Tak jak myślałem nastolatkowie popędzili za nią z krzykiem. Staruszek zawołał do siebie dzieci i zaczął pakować to co mieli (wiele tego nie było). Wtedy do akcji wkroczyłem ja. Warcząc głucho skoczyłem przed mężczyznę i niczym pies pasterski starałem się go zagonić w trawę. Jednak nie był on aż taki głupi, chciał mnie ominąć i dosięgnąć broni, którą chowali w namiocie. Wyprzedziłem go i warczeniem zmusiłem do odwrotu. Dzieci niczym cień stały za nim trzesąc się ze strachu. Staruszek nie chciał się poddać zaczął wymachiwać rękoma i krzyczeć. On myśli, że się go boję? Jeden skok, kostka pogryziona i dziadek biegnie razem z dziatwą w bezpieczną trawę. Teraz trzeba dopilnować by nie zboczyli z kursu. Kątem oka dostrzegłem jakiś ruch przed sobą. Spojrzałem w górę, nad trawę. Po górskim zboczu dwa zielonkawe koce jakby "lecialy" tuż nad skałami, goniło je dwoje nastolatków bezskutecznie próbując w nie trafić z łuku i strzelby. Oj nie, jeśli trafią w Ev Ice mnie zabije. Spojrzałem znów przed siebie. Staruszek nadal biegł w stronę gór.
-Hej Alfełku!- nagle obok mnie zmaterializowała się piaskowo-brązowa kotka. Tak mnie to zdziwiło, że aż potknąłem się i wylądowałem nosem w ziemi.
-Co ty tu robisz?- spytałem próbując pozbierać moją godność- Myślałem, że ty...
-Ach tamto...- puma wskazała łapą na zbocze po którym teraz też biegli pozostali mieszkańcy obozowiska.- Przywiązałam te szmatki do kozicy górskiej. Wiem, że było to bardzo pomysłowe.- powiedziała z przesadną dumą. Westchnąłem i zacząłem zawracać w stronę terenów stada.
-Dobrze się spisałaś.- powiedziałem cicho. Evelyn wyglądała przez chwilę jakby dostała z liścia i wymamrotała coś niezrozumiałego.
-I co, to już koniec zabawy Alfełku? - odezwała się, tym razem głośno i zrozumiale. "Masz teraz okazję. Zabij ją!"- ech, no i wrócił. "Czemu jej nie zabijesz? Czemu nie zabiłeś tamtych ludzi? To tylko ludzie co ci szkodziło???"- głos Pierwszego był coraz bardziej natarczywy. "Tam były dzieci."- odezwałem się w końcu do niego. Nie ma to jak się kłócić z głosem w głowie. Zasługuję na biały kaftan. "No i co z tego?!"- głos był realnie zdziwiony. "Ja nie zabijam dzieci."- tak stanowczemu tonowi Pierwszy już nie odważył się sprzeciwić. Ja nie zabijam dzieci. Nie po tym... Wróciłem do świata żywych i zauważyłem, że jesteśmy już blisko granic.
-W sumie możemy zobaczyć czy nie ma jeszcze czegoś ciekawego do roboty.- powiedziałem przystając i zerkając na kotkę.
< Evelyn? Mały brak weny, ale mam nadzieję, że jest okie XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz