Siedzieliśmy jak na szpilkach. Nie wiem, jak Kala, ale ja byłem pewien, że nas znajdą. W końcu nie odeszliśmy aż tak daleko. Jednak gdy siedzieliśmy już w tych krzakach dość długi czas zacząłem mieć nadzieję, że być może nas nie znajdą. Zaciekawiony, ale i przede wszystkim wystraszony, wyjrzałem lekko zza zarośli, żeby ocenić sytuację. Na górce, kilka metrów od nas stały dwa mniejsze, szare wilki. -Czarny pewnie został na dole- pomyślałem.
- Dobra, ty sprawdź tu, a ja pójdę tam- powiedział jeden z szarych. Wskazał drugiemu jakieś miejsce po drugiej stronie górki, sam zaś skierował się w naszą stronę. Czym prędzej znów schowałem się za krzakami. Razem z Kalą spojrzeliśmy po sobie wystraszeni. - Musisz się wziąć w garść, Reyn. Jeśli pokażesz, że się nie boisz, obojgu wam będzie raźniej- usłyszałem głos w swojej głowie. Uśmiechnąłem się więc do Kali, chcąc odpędzić złe myśli, a ona odpowiedziała mi tym samym, miłym gestem. Mogliśmy tylko czekać, aż nas znajdą. Nagle usłyszeliśmy krzyk jakiejś wadery.
- Czego się obijacie?! Nie macie nic ciekawszego do roboty?! Zaraz znajdę wam zajęcie!- krzyczała. Głos dobiegał z miejsca, gdzie spotkaliśmy wilki. Potem nastąpiła dłuższa chwila ciszy. Zapewne ktoś coś mówił, ale normalnym tonem, nie krzycząc, więc nie mogliśmy tego słyszeć.
- Wracamy!- usłyszeliśmy po chwili głos Czarnego. Czyżbyśmy byli uratowani? Cudownie ocaleni? Nie należy jednak chwalić dnia przed zachodem słońca. Dla pewności i naszego bezpieczeństwa postanowiliśmy odczekać dłuższą chwilę, zanim wyjdziemy z naszej kryjówki.
- Chyba już poszli- powiedziała Kala, po czym ostrożnie wyszliśmy z krzaków. Istotnie, nikogo nie było w pobliżu. Spojrzałem w dół wzniesienia, gdzie trafiliśmy na nieznane wilki. Tam też już nikogo nie było.
- Uff, poleźli- powiedziała Kala.
- Kim oni są? I czego chcieli?- zapytałem i spojrzałem na suczkę, choć i tak nie oczekiwałem od niej odpowiedzi.
- Wiem tyle, co i ty- Kala wzruszyła ramionami.
<Kala?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz