niedziela, 25 września 2016

Od Ice CD Duncan, Sophie, Jetra

Spojrzałam po zebranych tu wilkach. Było nas dość mało jak na ekipę eksterminatorów, ale dobry plan miał szanse powodzenia. Dyskutowałam chwilę z innymi, po czym objaśniłam:
- Mamy mało czasu, więc nie możemy zdobyć materiałów wybuchowych. Trzeba najpierw wybić ludzi, a jutro zdążymy zniszczyć opuszczoną siedzibę. Dwoje musi zostać na czatach, z czego jedno z nich na dany przez mnie znak pomoże, reszta wchodzi do środka od dwóch stron i zabija wszystkich po drodze. Wypuścimy też pozostałe zwierzęta. Gotowi?-Wszyscy pokiwali głowami. Sophie i Jetra zostały na zewnątrz, a ja równo z Duncanem wśilzgnęłam się przez otwór w dachu. Wylądowałam na korytarzu i rzuciłam się na pierwszego człowieka w fartuchu jakiego zobaczyłam. Po ścianach tryskała krew. Świeża krew. Tak dawno nie czuła tego smaku, tego uczucia...Zabijałam metodycznie i bez ceregieli, biegnąc przez kolejne sale i wyrąbując wszystkich w pień. Popadałam w szał i teraz liczyło się tylko ,,zabić". Lecz przybyły posiłki i zaczęłam tracić przewagę. Stałam teraz w kałuży krwi i ciał, patrząc szalonym i wściekłym wzrokiem na grupę ,,doktorków" w maskach z pistoletami rękach. Nagle rozległo się dudnienie i na kark jednego z nich spadł Duncan zabijając go samą siłą uderzenia. Padł cały oddział i już wydawało się, że zwycięstwo jest bliskie, aż poczułam, jak strzałka usypiająca wbija się w mój bok. Natychmiast poczułam słabość w nogach i byłam gotowa poddać się, lecz nie popuszczałam. Nie mogę...Te sk*rwysyny...Zabić ich! Nie będą nas niszczyć!-Wrzasnęło mi w głowie i wykonałam ostatni, sprężysty skok. Zawisłam w powietrzu i z całym impetem runęłam na 10 ludzi zgromadzonych w ciasnym przejściu. Moje kły wgryzły się w ciało, krew napłynęła do ust. I zapadła smolista ciemność.
<Duncan? Jetra? Sophie? Akcja chyba się udała...chybaXD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz