(Pisane po dorośnięciu Blooda)
Zakryłem łapą oczy, chroniąc je przed grudniowym słońcem wysyłającym zimne, kłujące promienie. Po kilku minutach wstałem z ziemi, otrzepałem się i rozejrzałem po otoczeniu. Nie były zaskakujące szare ściany jaskini i okrągłe wyjście na korytarz. Czy jak co dzień mam im się objawić?-pomyślałem. Raz się żyje, przestąpiłem łapą próg, gdy wtem jakaś puszysta kulka natarła na nią i koziołkując w powietrzu wylądowała prosto przede mną. Czarny szczeniak, Rayan jak mniemam, na widok mojego spojrzenia natychmiast pognał w stronę przeciwną. Uśmiechnąłem się złośliwie pod nosem i wolnym krokiem podążyłem na śniadanie. Zasiadłem z boku stołu przyglądając się spode łba Heavovi witającemu swoich ,,poddanych". Podano sporo mięsa i ryb które znikały w mgnieniu oka. Złapałem udziec sarni i cicho wymknąłem się przez wyjście. Ostre, zimowe powietrze skutecznie mnie rozbudziło. Ukryłem się w gęstwinie krzaków naokoło polany. Tam zacząłem posiłek. Przeżuwałem kęsy sarniny nasłuchując hałasu w ciszy. Co minutę któryś ptak odzywał się do sąsiada, leśne norki opróżniały się z borsuków, lisów i nornic, stadka rogaczy przechadzały się po swoim pastwisku. Oblizałem się i wstałem czując, jak zesztywniałe mięśnie powracają do sprawności. Wybrałem się na spacer, bez żadnego konkretnego celu. Wkroczyłem w jakiś bardzo stary zagajnik, ale szybko pokonałem go szturmem. Obserwowałem zmurszałe, grube pnie drzew, niejedne powalone lub połamane zlewały się z nielicznymi wodnymi roślinami...Zaraz, zaraz, na pewno wodnymi?-zatrzymałem się w miejscu i rozejrzałem dookoła. Uświadomiłem sobie w końcu, gdzie dotarłem: Na bagna śmierci. Jakby nie patrzeć na ilości ofiar, nie grzeszyły urodą. Dotknąłem łapą podłoża obok. Zaczęło uginać się jak trampolina.
- Bu!-usłyszałem za sobą cichy krzyk. Odwróciłem się błyskawicznie wbijając wzrok w młodego, jasno-brązowego szczeniaka. Wszędzie rozpoznałbym tę sylwetkę wroga z przeszłości: Kira. Myślałem, że stać go na więcej...Jego żart był po prostu żałosny. Chrząknąłem znacząco, starając się powstrzymać, lecz ego wzięło górę. Zamknąłem oczy i zacząłem śmiać się jak idiota stojąc naprzeciw niego.
<Kira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz