Mimo to, że młodego goniłam tylko po to, żeby zakończyć mu jego... Zabawę. To i tak czułam się szczęśliwie, znowu biec przed siebie z zadziwiającą szybkością. Cały smutek wyparował ze mnie, a na moim pyszczku pojawił się uśmiech. Kiedy nagle szary poślizgnął się i zaczął turlać się w dół zbocza, tym samym znikając z moich oczu. Powąchałam powietrze i wyglądnęłam zza krzaków, przez które najwyraźniej przejechał Heaven. To co zobaczyłam niezwykle mnie zaskoczyło. Na polanie stał krąg wilków z dziwnymi znakami na futrze i krzyżami na łapach lub szyi, a pośrodku koła stał wystraszony maluch. Oj! Pamiętam, jak ja sama tak się czułam, podczas porwania Claris. Ale niech pamięta maluch, że nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło. Jeżeli zaalarmuję stado, to będziemy przygotowani na atak ze strony tych, tych... Dziwolągów. Tylko w tej chwili było to nie możliwe, bo widząc po nastawieniu grupki, to by najpewniej w tym czasie zjedli Heavena i by już stało się tradycją, że umiera przyszły alfa. Tak więc nie miałam wyboru i mimo tego, że ich nie znałam i walczyć też dobrze nie umiałam, skoczyłam w ich stronę. Przydusiłam do ziemi tego co wydawał się liderem i otworzyłam szczękę, przy głowie wilka.
-Kim jesteście i co tu robicie? - Spytałam, rozglądając się. Rozglądałam się, patrząc raz po raz, któremuś z nieznajomych w oczy. Mój wzrok szybko powędrował na szarego. Jak każdy szczeniak, lubi najwyraźniej pakować innych w kłopoty. Ale nie o to mi tym razem chodziło. Kiedy zauważyłam, że na mnie patrzy, machnęłam delikatnie głową, każąc mu uciekać. Albo zrobić coś pozytecznego, przyprowadzając tu kogoś, kto potrafi walczyć.
<Heaven? :v >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz