Po spotkaniu z Kirą naszła mnie nagle myśl, że jeśli szczeniak wyjdzie stąd cały i zdrowy, to inni członkowie też zaczną się tu schodzić. Z pewnością nie życzyłem sobie tu tłumów turystów (zafascynowanych ,,duchem kopalni", stwierdziłem z przekąsem). Szybko jednak uciekła, a ja poczułem suchość w gardle. Zorientowałem się co do mojego położenia i ruszyłem bardzo wąskim, ale mało zagraconym korytarzem, a mimo to trudnym do przejścia. Gdy przecisnąłem się przez charakterystyczny punkt, skręciłem gwałtownie w lewo do małej pieczary skrótem. Leżały tam resztki torów i zardzewiałego wózka, lecz najważniejsze było to, że tu spływała woda deszczowa i zbierała się w wagoniku. Zajrzałem do częściowo pełnego zbiornika i nachyliłem się nad nim, zanurzając w nim pysk. Lodowata, czysta woda orzeźwiała i doskonale smakowała. Oblizałem się, bez zastanowienia kierując się w stronę drugiego wyjścia, kiedy ze środka korytarza wyłonił się dobrze mi znany szczenięcy cień. Tym razem postanowiłem nie reagować. Wyminąłem go szybko, gdy za sobą usłyszałem jego wypowiedź:
- Wypadałoby się przywitać, co? A może się mnie boisz?-warknąłem głośno, aż echo odbiło się od ścian. Sierść zjeżyła mi się na grzbiecie, na języku przypomniał mi się rozkoszny smak krwi. Bez udziału mojej woli odwróciłem się, pokazując wyszlifowane kły Kirze. Postąpiłem krok do przodu nieustannie w bojowej postawie. Ta walka nie ma sensu! Wiesz, jakie mogą być konsekwencje?! Nie musisz udowadniać...-na próżno krzyczał racjonalizm i normalny rozum. Instynkt przejął kontrolę łamiąc wszelkie zasady. Nie byłem w pełni świadomy tego, co robię. Doskoczyłem do młodego i podrzuciłem go jak piłeczkę, pakując do wypełnionego zimną wodą wózka. Siłą rozpędziłem go i uderzył z łoskotem o skalną ścianę, dawno zawaloną. Kawałki żelaza poleciały w powietrze, rozległ się przeraźliwy zgrzyt i huk. W końcu dostrzegłem małą kulkę w rogu i skierowałem tam całą swoją wściekłość. Kira miał kawałek metalu wbity w bark i poraniony cały bok. Ja też nie wyszedłem z tego ,,wybuchu" bez szwanku, ale teraz w ogóle nie zwracałem uwagi na ból. Zwiesiłem nad szczeniakiem pysk reprezentując całe moje wyposażenie. Ostatnie ostrzeżenie. Jeśli jeszcze raz go tu zobaczę, jeśli jeszcze raz się odezwie...Zabiję! Zabiję!
<Kira? Radzę zwiewać, Blood dostał białej gorączki *rozgląda się na boki*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz