Stałem naprzeciw wadery, a nad nami zapadła niepokojąca cisza. Kątem oka dostrzegłem, jak w powietrzu zaczynają wirować drobne płatki śniegu.
- Zgoda?-powiedziałem w końcu, z nadzieją wyciągając w jej stronę łapę.
- Zgoda-odparła z uśmiechem Ember, i rozeszliśmy się do siebie.
~Kilka dni później~
Otworzyłem jedno oko, drugie oko. Rutynowo śniadanie, obchód stada, luz-plus. Załatwiłem to w expressowym tempie, więc jak co dzień o południu zaczynałem się nudzić, siedząc w swojej jaskini i wpatrując się w krystalicznie białą powłokę krajobrazu. Jakby ktoś pokrył to wszystko emaliowanym srebrem-pomyślałem, gdy na korytarzu rozległy się bezgłośne kroki. Obejrzałem się za siebie, na czyhającą u wejścia do mego mieszkania brązowo-czarną wilczycę.
- Nudzi się?-spytała chytrze.
- No to wio-powiedziałem na wstępie i wyminąłem ją prędko w tunelu. Ember natychmiast zerwała się do biegu za mną. Sturlaliśmy się z góry na miękką warstwę puchu. Dotknąłem językiem zimnego białego proszku.
- Gdzie dziś idziemy?-zadała pytanie wadera, grzebiąc łapą w śniegu. Po chwili zastanowienia odparłem:
- Jezioro?
- Czytasz mi w myślach-powiedziała, wstając i otrzepując się. Po pół godzinie spaceru dotarliśmy na miejsce. Ostrożnie wszedłem na lód, i przejechałem po śliskiej powierzchni łapą. Wbiłem w niego płytko pazury, i zacząłem ślizgać się po jego powierzchni. Moja przyjaciółka również wbiła na parkiet i teraz wykonywała szalone piruety. Od czasu polowania zapełniała ona mój dotąd nieznośny, wolny czas. Rozumieliśmy się nawzajem. Przejeżdżaliśmy obok siebie, szalejąc po całej powierzchni, dopóki nie wpadliśmy na siebie. Rozpaltoczyłem się na śniegu, podobnie jak Ember, gdy dotarł do mnie szum muzyki, charakterystyczny dla naszego radia. Podniosłem się natychmiast, i nastawiłem uszu.
- Coś się dzieje-powiedziałem do wadery. Zrobiła zaniepokojoną minę i usiadła na lodzie.
- Idziemy to sprawdzić?
<Ember? Wiem, za dużo dialogów, ale impet mnie opuszcza>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz