Całą noc nie mogłam zasnąć. Demon już dawno spał. Denerwowało mnie to, że tak łatwo zasnął. I to, że chrapał. I to, że w ogóle istniał. Wszyscy mnie denerwowali. I wszystko. Byłam pełna furii. Przewracałam się z boku na bok. W końcu nie wytrzymałam i wyszłam na zewnątrz. Nawet nie starałam się być cicho. Nie obchodziło mnie, czy kogoś obudzę, czy nie. Byłam zbyt wkurzona. Na wszystko i na nic jednocześnie. Skierowałam się w stronę lasu. Zupełnie nie zwracałam uwagi na chłód. Na niebie nie było ani jednej gwiazdy. Za to księżyc świecił jasno i wyraźnie. Niedługo pełnie- pomyślałam. Miałam nadzieję, że mała wycieczka pozwoli mi się uspokoić i w końcu uda mi się zasnąć. Coś kazało mi iść coraz bardziej w las. To samo "coś" spowodowało, że gdy tylko poczułam w powietrzu znany zapach, skierowałam się w jego stronę. Czułam głód. Ale inny, niż zwykle. Dotarłam do miejsca, gdzie stadko saren szykowało się do snu. Właściwie, to część z nich już spała. Przyczaiłam się i czekałam na dogodny moment. Białe futro było doskonałym kamuflażem. "Coś" kazało mi zapolować. Więc zapolowałam. Łatwo dopadłam jedną sztukę. Zatopiłam kły w jej szyi. Smak krwi był nie do opisania. Jak to możliwe, że do tej pory interesowałam się mięsem upolowanego zwierzęcia, zamiast skupić się na krwi. Była o niebo lepsza, niż do tej pory sądziłam. Rozkoszowałam się jej smakiem, ale jak wszystko, co dobre, szybko się skończyła. Spojrzałam na moją ofiarę. Zgodnie z prawami natury, powinnam ją teraz zjeść. W końcu byłam drapieżnikiem. Jednak niespecjalnie to do mnie przemawiało. Wolałabym więcej krwi- pomyślałam i wtedy też usłyszałam jakiś hałas. Podeszłam do miejsca, skąd dochodził i zobaczyłam inną sarnę. Była młoda i na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że jest poważnie ranna. Dlatego nie mogła uciec jak reszta stada. Była łatwym celem. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji. Rzuciłam się na moją kolejną ofiarę. Po chwili jednak i jej krew się skończyła, a ja wciąż chciałam więcej. WIĘCEJ, WIĘCEJ, WIĘCEJ!- "coś" w mojej głowie produkowało takie myśli.
~~~~Rankiem~~~~
Obudziłam się niezwykle późno.
- Nareszcie- powiedział Demon obrażonym głosem. Nadal nie pogodziliśmy się po naszej kłótni. Ale której? Ostatnimi czasy tak często się kłóciliśmy. Nieraz denerwowało mnie to jeszcze bardziej, ale też często nachodziły mnie wyrzuty sumienia. To ja powodowałam większość tych kłótni. Właściwie wszystkie. Jednak za każdym razem, gdy chciałam go przeprosić, znów panowanie nade mną przejmowała agresja. Podniosłam się powoli z posłania, ziewając.
- Jesteś ranna?- zapytał Demon, podchodząc do mnie.
- Nie, czemu pytasz?
- Masz zaschniętą krew na ustach- odparł. Dotknęłam ręką ust. Miał rację.
- Musiałam się gdzieś zranić w nocy, gdy spałam- dodałam, przypominając sobie wydarzenia zeszłej nocy. Miałam nadzieję, że go przekonałam. Co ja najlepszego wyprawiałam? Co to miało znaczyć? Dlaczego? Czy to ma coś wspólnego z ugryzieniem tego mutanta? W takim razie jak najszybciej powinnam o tym powiedzieć, ale...nie mogłam się do czegoś takiego przyznać. Po prostu muszę nad sobą zapanować. Zwalczyć to-miałam w głowie tysiąc myśli. Potrząsnęłam mocno głową, chcąc je wszystkie odgonić.
- Na pewno nic ci nie jest?- spytał Demon zatroskanym głosem.
- No przecież mówię, że nie! To znaczy..., ech, znowu na ciebie nawrzeszczałam...przepraszam- powiedziałam cicho, kładąc się z powrotem i zasłaniając oczy łapą.
- Minerwo, wybaczam ci, ale powiedz mi, co się ostatnio z tobą dzieje?- zapytał mój partner, podchodząc do mnie, chwytając mnie za rękę i spoglądając głęboko w oczy. Przez chwilę między nami panowała cisza. Myślałam. Przecież nie mogę mu powiedzieć prawdy. Ale co, jeśli mogę stać się dla niego niebezpieczeństwem? Albo dla reszty stada? Co jeśli kogoś skrzywdzę?
- Nic, po prostu...ostatnio wiele się działo i dobiło mnie jeszcze to ugryzienie mutanta. Trochę się boję, czy to nie będzie miało jakichś skutków ubocznych- powiedziałam prawdę, choć niecałą.
- Nie martw się. Jak na razie nic się nie dzieje, a gdyby coś, to pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. Della i Prim także. Ze wszystkim damy sobie radę- odparł Demon, czym bardzo podniósł mnie na duchu. Gdy poszliśmy na śniadanie byłam już w znacznie lepszym humorze, a z każdą kolejną minutą czułam się coraz lepiej. W jadalni byli prawie wszyscy członkowie stada. Ja i mój partner jedliśmy powoli, przez co, kiedy większość członków już wyszła, my nadal jeszcze byliśmy w jadalni. Razem z nami został jeszcze alfa oraz jego babcia, Ice i jeszcze kilka zwierząt. Gdy ja i Demon skończyliśmy i zaczęliśmy się szykować do wyjścia, do jaskini wbiegł zdyszany ogier, Samael, który niedawno dołączył do naszego stada. Z tego, co wiedziałam, nie przypadł za bardzo do gustu emerytowanemu samcowi beta.
- Znalazłem coś dziwnego. Kilka upolowanych zwierząt, ale żadne z nich niezjedzone. Kiedy dokładniej się temu przyjrzałem okazało się, że nie ma "w nich" krwi- ogier od początku nie owijał w bawełnę. W jadalni, mimo że było tak mało osób, zawrzało. Demon skierował się w stronę stołu, ale ja pociągnęłam go mocno za sobą i wyszliśmy na zewnątrz.
- Chodź. Nie chcę słuchać o tych strasznych rzeczach- powiedziałam. Mówiłam w 100% prawdę, nie chciałam słuchać o tym, co zrobiłam zeszłej nocy.
- Co? Ale o co ci chodzi? Lepiej chyba wiedzieć, co się dzieje w stadzie, prawda?- spytał mój partner.
- No tak, ale...zostawmy to na razie innym. My już się dość namartwiliśmy- powiedziałam, ucinając temat.
- Na pewno nic ci nie jest?- spytał Demon zatroskanym głosem.
- No przecież mówię, że nie! To znaczy..., ech, znowu na ciebie nawrzeszczałam...przepraszam- powiedziałam cicho, kładąc się z powrotem i zasłaniając oczy łapą.
- Minerwo, wybaczam ci, ale powiedz mi, co się ostatnio z tobą dzieje?- zapytał mój partner, podchodząc do mnie, chwytając mnie za rękę i spoglądając głęboko w oczy. Przez chwilę między nami panowała cisza. Myślałam. Przecież nie mogę mu powiedzieć prawdy. Ale co, jeśli mogę stać się dla niego niebezpieczeństwem? Albo dla reszty stada? Co jeśli kogoś skrzywdzę?
- Nic, po prostu...ostatnio wiele się działo i dobiło mnie jeszcze to ugryzienie mutanta. Trochę się boję, czy to nie będzie miało jakichś skutków ubocznych- powiedziałam prawdę, choć niecałą.
- Nie martw się. Jak na razie nic się nie dzieje, a gdyby coś, to pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. Della i Prim także. Ze wszystkim damy sobie radę- odparł Demon, czym bardzo podniósł mnie na duchu. Gdy poszliśmy na śniadanie byłam już w znacznie lepszym humorze, a z każdą kolejną minutą czułam się coraz lepiej. W jadalni byli prawie wszyscy członkowie stada. Ja i mój partner jedliśmy powoli, przez co, kiedy większość członków już wyszła, my nadal jeszcze byliśmy w jadalni. Razem z nami został jeszcze alfa oraz jego babcia, Ice i jeszcze kilka zwierząt. Gdy ja i Demon skończyliśmy i zaczęliśmy się szykować do wyjścia, do jaskini wbiegł zdyszany ogier, Samael, który niedawno dołączył do naszego stada. Z tego, co wiedziałam, nie przypadł za bardzo do gustu emerytowanemu samcowi beta.
- Znalazłem coś dziwnego. Kilka upolowanych zwierząt, ale żadne z nich niezjedzone. Kiedy dokładniej się temu przyjrzałem okazało się, że nie ma "w nich" krwi- ogier od początku nie owijał w bawełnę. W jadalni, mimo że było tak mało osób, zawrzało. Demon skierował się w stronę stołu, ale ja pociągnęłam go mocno za sobą i wyszliśmy na zewnątrz.
- Chodź. Nie chcę słuchać o tych strasznych rzeczach- powiedziałam. Mówiłam w 100% prawdę, nie chciałam słuchać o tym, co zrobiłam zeszłej nocy.
- Co? Ale o co ci chodzi? Lepiej chyba wiedzieć, co się dzieje w stadzie, prawda?- spytał mój partner.
- No tak, ale...zostawmy to na razie innym. My już się dość namartwiliśmy- powiedziałam, ucinając temat.
~~~~ Nocą~~~~
Znów nie mogłam zasnąć. Tak samo jak zeszłej nocy, kręciłam się jedynie z boku na bok. Nie chciałam wyjść na zewnątrz, żeby nie powtórzyła się sytuacja z zeszłej nocy. Z czasem całe ciało zaczęło mnie boleć. Coś się ze mną działo. Coś niedobrego, bardzo złego. Wszystko wokół zaczęło się rozmywać. Zdenerwowana spojrzałam na swoją łapę. Zdawała się zmieniać kształt, ale stwierdziłam, że mam omamy i tyle. Wszystko coraz bardziej mnie bolało. Jednocześnie czułam głód. Taki jak zeszłej nocy. Nie mogłem nad sobą zapanować. Ostatnie, co pamiętam, to jak spojrzałam przez wyjście jaskini i stwierdziłam, że jest pełnia.
~~~~Rankiem~~~~
Powoli otworzyłam najpierw jedno, potem drugie oko. Omiotłam wzrokiem miejsce, w którym byłam. Ze zdziwieniem stwierdziłam, iż jest las w pobliżu Strumyka Paproci, a nie moja jaskinia. Moje zdziwienie było nie do opisania. Co więcej, wszystko strasznie mnie bolało. W dodatku nie pamiętałam, jak tu trafiłam. Usiadłam i wtedy zauważyłam, że mam na ciele wiele mniejszych i większych ran. Pomasowałam łapą bolącą głowę. Jedyne, co mogłam w tej sytuacji zrobić, to wrócić do stada. Tak też zrobiłam. Szłam powoli, gdy usłyszałam głosy. Większość była mi znana, więc uznałam, że należą do członków stada. Pobiegłam w tamtą stronę. Nie myliłam się, kilkoro członków stało blisko siebie i gorączkowo o czymś rozmawiali. Nie wiedziałam, co robili o tej porze w lesie i to w takiej liczbie. Zaczęłam biec w ich stronę.
- To ona!- zawołał ktoś, a wtedy stojący najbliżej mnie, Archer, rzucił się na mnie i unieruchomił.
Tak. RekąXD
OdpowiedzUsuń