- Oczywiście – odparłem z nieukrywanym zadowoleniem.
Mimo wczorajszych przygód moje zamiłowanie do nowych wrażeń nie zmalało ani odrobinę. Obróciłem się więc na zadzie i już miałem ruszyć pełnym galopem, gdy usłyszałem głos jednego z wilków.
- Ech… nie dla mnie takie wyprawy – powiedział biały basior, po czym powłócząc nogami odszedł w kierunku jaskini.
Wszyscy odprowadzaliśmy go wzrokiem przez chwilę.
- Trudno – odezwał się wreszcie Heaven – musimy sobie poradzić bez niego.
Wilk kiwnął głową, dając mi do znak do ruszenia. Zagalopowałem więc i popędziłem w kierunku tajemniczej groty. Tuż za sobą słyszałem szybkie oddechy dotrzymujących mi kroku psowatych. Biegliśmy początkowo lasem, momentami ostrożniej, żeby nie potknąć się o wystające korzenie lub nie poślizgnąć na gnijących liściach. Wiewiórki, nornice, myszy i inne niewinne, małe stworzenia przerażone dudnieniem moich kopyt i widokiem dwóch wilków uciekały przed nami w popłochu. Gdy dostrzegłem charakterystyczny kamień, który uznałem za punkt odniesienia skręciłem w lewo, aby po kilku chwilach znaleźć się na szerokich błoniach. Przez chwilę ogarnęła mnie potrzeba pokazania na co mnie było stać, jednak w ostatnim momencie opamiętałem się. W końcu pokonaliśmy obrośnięty trawą pagórek, a naszym oczom ukazała się, pozornie gładka, skalna ściana. Gdy zbliżyliśmy się do niej nieco przeszedłem do kłusa.
- To tu – powiedziałem wskazując łbem wąską szczelinę, z której jakby dla potwierdzenia moich słów wydobył się dziki, budzący grozę skrzek.
<Heaven?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz