Pokiwałem lekko głową, i wyszliśmy razem z jaskini. Od rana czułem się głupio i towarzyszył mi dziwny ścisk w żołądku, ale w końcu miałem spokój od starań rodziny. Zresztą, Ember nie była taką złą aktorką. Szliśmy równo obok siebie do wyjścia. Oboje jedliśmy już śniadanie, ale spojrzałem mimochodem w stronę stołu. Layla patrzyła na mnie z mieszanką ulgi i szczęścia, a wyraz triumfu na pysku Ice towarzyszył mi aż do zaśnieżonej polanki przed jaskiniami. Rozejrzałem się po okolicy, nie mając za bardzo pojęcia, co mamy teraz zrobić. Ale przedstawienie musi trwać.
- Hmm?-mruknęła nieznacznie wadera. W głowie zaczęły przewijać mi się poszczególne miejsca. Jezioro Lśniących wód? Zbyt zatłoczone. Stary wąwóz? Nie bardzo. Ogród światłości, Tęczowy wodospad? Bez przesady...Most Silver?-wpadło mi do głowy. To tam chciałem zaprowadzić Ember przy naszym pierwszym spotkaniu, więc czas, by tam wpaść.
- Okey, mam pomysł-rzekłem z tajemniczym uśmiechem. Ruszyłem na przełaj poprzez las, torując sobie drogę przez zaspy. Na szczęście długie futro wystarczająco chroniło mnie przed mrozem. Wilczyca zaczęła się już niecierpliwić, gdy przed nami ukazała się łukowata, kamienna budowla. Zawieszona nad zamarzniętą wstęgą strumyka. Porosła zeschniętym mchem, wyglądała dość majestatycznie. Wdrapaliśmy się na zbocze i przeszliśmy na jego środek. Zerwał się lekki wietrzyk, muskając moją sierść. Położyłem się i oparłem głowę na murku. Las, pokryty białym puchem, sprawiał magiczne wrażenie...Jakby otoczyła go jakaś niesamowita aura. Czy to wszystko to tylko powłoka?-przyszło mi na myśl. Zamknąłem oczy, kiedy Ember szturchnęła mnie łapą. Uchyliłem jedno oko.
<Ember? Co tam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz