czwartek, 15 grudnia 2016

Od Kiry CD Blood

Obudził mnie ból. Gdybym miał dokładnie określić, co mnie bolało, powiedziałbym: wszystko. Otworzyłem oczy i niepewnym spojrzeniem obrzuciłem pomieszczenie, w którym się znajdowałem. Jaskinia medyka. Jak ja się tu znalazłem?- myślałem. Jedna, wielka, czarna plama. Wtedy mój wzrok padł na czarnego, śpiącego na podłodze basiora. Od razu wszystko sobie przypomniałem. Byłem wściekły za to, co mi zrobił. Jednak sam się o to prosiłem i moja złość dotyczyła tego, że on wygrał. Nawet nie chciałem myśleć, jaki musiał być z siebie zadowolony. Przynajmniej dobrze, że spał. Nie musiałem znosić jego dumnego i złowrogiego spojrzenia. Chociaż bardziej przeszkadzałaby mi w nim ta pierwsza rzecz, niż druga. Ze zdziwieniem ujrzałem, że akurat nie ma przy mnie nikogo z mojej rodziny. To aż dziwne, zważywszy na to, jak zachowywali się, kiedy Blood mnie przyniósł. Postanowiłem wykorzystać moment, że nikogo przy mnie nie ma i nikt nie będzie się nade mną trząsł. Spróbowałem najpierw podnieść się do pozycji siedzącej. Nie było to łatwe, ale siły dodawała mi obecność mojego wroga. Może i spał, lecz w każdej chwili mógł się obudzić, a ja chciałem pokazać przed nim, przed sobą i w ogóle przed wszystkimi, że nie jestem jakimś tam zwykłym szczeniakiem, który po paru zadrapaniach zachowuje się, jakby prawie umarł. Bo dla mnie było to właśnie tylko "parę zadrapań". W końcu udało mi się usiąść, ale postanowiłem nie spoczywać na laurach. Udało mi się wstać. Wtedy wpadłem na pomysł, że mógłbym jakoś wykorzystać to, iż Blood śpi, a tutaj to ja dyktuję warunki. Jeśli mnie zaatakuje, ściągnie uwagę całego stada. Ledwo zrobiłem kilka kroków w jego stronę, a ten zbudził się. Od razu wstał i zjeżył lekko sierść. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie dane u było dokończyć.
- Kira! Na szczęście już się obudziłeś! Wybacz, że mnie nie było przy tobie, synku!- do jaskini nagle wpadła moja matka, a tuż za nią ojciec. Chciałem coś powiedzieć, ale przerwał mi ojciec:
- Nic nie mów. Powiesz potem. A teraz wracaj do łóżka, musisz odpoczywać.
Reyn wziął i przeniósł mnie delikatnie z powrotem na posłanie. Kala zaś gorąco podziękowała Blood'owi za uratowanie mnie (że what?!), a potem dała mi się we znaki jej nadopiekuńczość.
- Nie ma za co- powiedział jak gdyby nigdy nic Blood i powoli wyszedł z jaskini. Czy tylko ja widziałem na jego pysku ten złośliwy uśmiech? Ojciec zmienił mi bandaże. Reszta dnia spędziła mi na nudzeniu się, przyjmowaniu co jakiś czas gości, którzy mnie odwiedzali (rodzeństwa, rodziców, ale nie za często, bo "muszę odpoczywać"). Przynajmniej miałem spokój, ale z drugiej strony, teraz było go za dużo, jak dla mnie. Co jakiś czas dostawałem coś do jedzenia. Właściwie jedzenie na osobności miało nawet swoje zalety. Przynajmniej nikt się nie kłócił, nie było takiego harmidru, jak zwykle.
~~~~Kilka dni później~~~~
Czas tych paru dni spędziłem w jaskini medyka. Potem rany zagoiły się na tyle, że mogłem wrócić do domu. Jednak na każdym kroku ktoś cały czas mnie pilnował. W ogóle nie miałem spokoju. Przez cały ten czas nie spotkałem Blood'a, za to kilka razy przyłapałem alfę na tym, jak bacznie mi się przyglądał. On coś wie. Ale co i ile?- zastanawiałem się stale. W końcu bez większych emocji stwierdziłem, że nic mnie już tutaj właściwie nie trzyma. Pewnego wieczoru, gdy już wszyscy spali, zrobiłem sobie mały rachunek sumienia. W stadzie nie trzymało mnie nic. Nigdy nie byłem zbyt towarzyski, miałem w nosie innych członków. Rodzina...z jednej strony nie mógłbym powiedzieć, że ich los zupełnie mnie nie obchodził, ale z drugiej...od dawna czułem, że oddalamy się od siebie. Oni się co prawda starali, ale ja coraz mniej się nimi przejmowałem. W dodatku teraz praktycznie nie miałem życia. W czasie tych kilku dni dowiedziałem się, że Blood uratował mnie, kiedy w kopalni był wypadek. Tia, jasne... Nie zamierzałem jednak wyprowadzać ich z tego błędu. Skłamałem, że po prostu poszedłem się tam pobawić, chociaż właściwie, to powiedziałem prawdę. Oczywiście nie ominął mnie wykład na ten temat, kiedy już dostatecznie wyzdrowiałem. Zupełnie znienacka podjąłem decyzję. Po cichu wstałem i starając się nikogo nie obudzić, po prostu wyszedłem. Oczywiście nie było to takie łatwe, jakby się mogło wydawać, ale gdy już znalazłem się poza granicami jaskiń, odczułem wolność i zero tęsknoty. Bo niby za czym miałbym tęsknić? Teraz miałem wolność! Byłem alfą sam dla siebie! Postanowiłem odejść ze stada, ale tak nie do końca. Uznałem, że te rok przeżyję na jego terenach, a potem...potem może wrócę, a może zostanę w ukryciu, a może odejdę? Na razie się nad tym zbytnio nie zastanawiałem. Zależy, jak będę miał nastrój- pomyślałem. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz zimna. Teraz pojawiła się pierwsza wątpliwość. Czy ucieczka z domu tuż przed zimą na pewno była dobrym pomysłem? Powiedziałem sobie, że trudno, jakoś to przeżyję, w końcu kto jak nie ja, prawda? A kwestie jedzenia jakoś się załatwi. Dam radę, nie zamierzam się poddawać. I przy okazji pokaże Blood'owi, na co mnie stać. Noc była zupełnie ciemna, chmury zakryły gwiazdy. Nie obchodziło mnie to zbytnio. Nie wiedziałem do końca, w którą stronę zmierzam. Jednak po jakimś czasie z mroku wyłowił się znany kształt. Kopalnia. Uznałem, że dobrym pomysłem będzie znalezienie sobie tam kryjówki. Wchodząc, dokładnie wszystko obwąchałem, ale nie wyczułem śladów niczyjej obecności. Przynajmniej nie w ostatnim czasie. Poszedłem prosto i po zaledwie kilku metrach skręciłem w znajdujący się po prawej wąski, mały korytarzyk. Tak naprawdę było to przejście do innego pomieszczenia. Zapewne kiedyś było ono ogromne, ale dziś, zasypane przez tyle skał, nie było zbyt duże. Zwinąłem się w kłębek w miejscu jak najbardziej oddalonym od jedynego wejścia i wyjścia zarazem. Wiedziałem, że muszę się mieć na baczności, bo Blood lub ktoś/coś gorszego może tutaj być. Jednak z drugiej strony musiałem się wyspać, aby wstać jak najwcześniej rano. Przeczuwałem, że kiedy moja nieobecność zostanie odkryta, kopalnia będzie jednym z pierwszych miejsc, jakie sprawdzą. Poza tym, byłem mimo wszystko zbyt słaby, aby pozwolić na konfrontację z moim wrogiem.
<Blood?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz