Ta idiotka wleciała tu z przerażoną miną i wpakowała się wprost pod kopyta jelenia, przy okazji spychając mnie ze zdobyczy. Na początku zszokowany jednym spojrzeniem ogarnąłem leżącą w bezruchu wilczycę i ofiarę, która już prawie zdążyła się podnieść. Skoczyłem na nią szybko i przygwoździłem mocno do ziemi, po czym wgryzłem się w szyję rena. Trysnęła świeża krew, a ostatni dech zwierzęcia poniósł się echem po lesie. W tym momencie wadera poderwała się z ziemi, jak trup z grobu. Gdy tylko zobaczyła martwego młodzika i mnie z pazurami we krwi, zmierzyła mnie zszokowanym spojrzeniem. Gdyby wzrok mógł zabijać, leżałbym pewnie martwy.
- Jak mogłeś?!-wydusiła w końcu z siebie. Otarłem krew z pyska i z kamienną twarzą spojrzałem na ścianę puszczy, w której zniknęło całe stado reniferów, nasza nadzieja na przeżycie zimy.
- Chcesz zginąć z głodu?!-wrzasnąłem na nią. Po co ta cała dyskusja? Jest moją poddaną, i nie ma prawa wtrącać się w moje życie-pomyślałem, atakując waderę wzrokiem. Ember westchnęła tylko z boleścią w głosie, kręcąc głową. I moją znajomą-uświadomiłem sobie ze zdziwieniem. Ale nie czas na takie rozmyślanie.
- Dobra. Idziemy, a tego zostawimy na później. Musimy coś upolować-podkreśliłem słowo ,,Musimy" i ruszyłem na czele kolumny, poszukując śladu zapachu zdobyczy. Wilczyca szła za mną z podłą miną. Wzdychając, odwróciłem głowę w jej stronę. Nie chciałem, by cała znajomość padła z powodu jednego incydentu. W tym momencie wyczułem intensywny zapach kopytnych. Skinąłem na resztę łowców. Gdy już ujrzeliśmy całą, składającą się piętnastu osobników grupę, rzekłem tylko:
- Plan jest taki sam.-ustawiliśmy się na pozycjach. Upewniłem się, że w pobliżu nie ma żadnego innego zgrupowania tych ssaków i dałem znak do rozpoczęcia ataku. Naganiacze spisywali się dobrze, zaraz łosie powinny wpaść na nas z impetem. Z tylu sztuk uda nam się zapełnić spiżarnię-uśmiechnąłem się pod nosem.
<Ember?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz