Wilki zaczęły mnie otaczać i warczeć, machając łapami. Nie miałam pojęcia co robić, bo ucieczka była w tym momencie, najgorszym pomysłem. Ale zawsze jest nadzieja. Może drogą przechodzić akurat jakiś członek stada i pomoże. Usłyszałam warkot, a zaraz potem przekleństwa, wypowiadane przez szczeniaka. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam, że wilki są odwrócone w jego stronę. Szybkim ruchem zacisnęłam kły na szyi najbliższego wroga, a on padł martwy na ziemię, pierw wydając pisk.
-Tego już za wiele! Nie umiejący walczyć szczeniak i głupia wilczyca! - Parsknął brązowy wilk, a reszta mu przytaknęła.
-Idziemy do naszego obozu. - Czarny, umięśniony i wielki wilk machnął głową z zadowoleniem. - Nasi szefowie będą zadowoleni, Mack.
-Oj, tak, tak. - Odpowiedział brązowy wilk, który najwyraźniej nazywał się Mack. Ponownie reszta przytaknęła i popchnęła nas boleśnie. Czarny niósł Heavena, a brązowy i szary szli po moich bokach. Tak się kończy głupota szczeniaków. Kierowaniem się poza tereny Stada Białego Kruka, do jakiegoś tam obozu z grupką półgłówków. Nigdy nie szkoliłam się na wojowniczkę, jedyne w czym jestem naprawdę dobra to polowanie i urządzanie imprez. Nawet stanowcza nie jestem.
<Heaven? Dostałam chyba motorek weny, uh ;w;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz