Momentalnie spoważniałem, by nie wyjść na jakiegoś śmieszka.
- Muszę to zanieść do spiżarni-powiedziałem niecierpliwie i skinąłem na nią głową jeszcze raz. Bez przeszkód dotarliśmy do pustej jadalni. Skrzywiłem się na widok spiżarni; świeciła pustkami. Z ulgą zrzuciłem ciało sarny na posadzkę i obejrzałem się za siebie. Ember stałam tam z uśmiechem, przyglądając mi się. Milczeliśmy oboje przez chwilę, aż postanowiłem wykonać pierwszy ruch:
- To do jutra.-ruszyłem zacienionym korytarzem w stronę swojej jaskini.
- Do jutra-powiedziała przyjaźnie wadera i zniknęła w pobocznym tunelu. Wzdychając, położyłem się na swoim posłaniu i zamknąłem oczy.
~Następnego dnia~
Trąc pazurami o skałę, spojrzałem jeszcze raz na stojący w rzędzie zastęp łowców.
- Nadal jest nas za mało-Nawet ze mną grupa liczyła ledwie 4 osoby. Przez chwilę żałowałem mojego wyroku dotyczącego Minerwy, ale nie można było ryzykować. To by nas zniszczyło od środka. Koło nas przechodzili kolejni członkowie, ale dostrzegłem wśród nich dopiero Ember. Wczoraj pokazała, na co ją stać, więc była potencjalnym kandydatem. I umiała improwizować...
- Ember!-krzyknąłem do niej znad tłumu. Wilczyca podniosła głowę i zaczęła przedzierać się przez grupę. W końcu dotarła do nas. Zmierzyłem ją krytycznym okiem.
- Czy zechcesz pomóc nam w polowaniu?-zabrzmiało to bardziej jak rozkaz, ale wadera odpowiedziała spokojnie:
- Jasne-zadowoliło mnie to. Złapałem jeszcze Delacroix. Wyruszyliśmy na północ, gdzie przeważnie zimowały stada łosi, niezdolne do opuszczenia doliny. Jak się spodziewałem, były tam, ale w zaskakująco małej ilości (3 sztuki) i z dwoma jeleniami.
- Ana, Alien i Delacroix-naganiacie zdobycz na pułapkę. Ja z Echo będę tam czekał, a Ember będzie czuwała nad tym, by żadne ze zwierząt nie uciekło. Wszystko jasne?
- Ta jes-odpowiedział chór głosów. Oprócz Ember, ale nie zrobiło mi to różnicy. Stanąłem na swoim miejscu, a obok mnie czatowała czarna wadera.
<Ember?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz