Wadera walczyła dzielnie z napastnikami, ale po dłuższym czasie zobaczyłem, jak powieki Echo pod uderzeniu ręki człowieka opadają, a ona sama osuwa się na podłogę. Bez tchu obserwowałem, nie czując nic, jak brązowy pupil człeka trąca ją łapą. Po tym gruby rozejrzał się trochę i wpakował wilczycę do o wiele większej klatki.
- Później się nią zajmiemy. A teraz należy się jemu-obejrzał się z błyskiem w oku w moją stronę. Przyklęknął przy mojej klatce i zaczął siłować się z zamkiem. Pragnąłem z całej siły walnąć go, ale ciepła krew nadal spływała mi po karku. Pulsujący ból nie dawał szans. Tymczasem człowiek pochwycił mnie i podniósł do światła. Z przerażeniem, bezradnie obserwowałem, jak napełnia strzykawkę ohydnym płynem. Pisnąłem i wbiłem pazury w jego rękę, głębiej, zaciskając łapę coraz bardziej. Mężczyzna krzywił się z bólu, ale o dziwo, nie powstrzymywało go to. Szarpnąłem mocno, potrząsając tym samym dłonią. Na chwilę igła odsunęła się od mojej szyi, aż nagle wbiła się niepostrzeżenie, kiedy nie patrzyłem akurat na nią.
- Auuu!-warknąłem i kopnąłem człeka resztką sił. Ciężko mi się oddychało. Poddałem się. Facet obwinął ranę gęsto bandażami, co zatamowało krwawienie. Ale wcale nie byłem mu wdzięczny. Jak tylko dowiedzą się rodzice, oni zniszczą to chore gniazdo szaleńców-pomyślałem. Wtedy na mojej szyi zacisnęła się zimna, metalowa obroża z zatrzaskami, do której przyczepiony był taki sam żelazny łańcuch. Krótko po tym wylądowałem na podłodze. Leżałem w bezruchu, gdy brązowy kojoto-pies chwycił za koniec liny i pociągnął mnie mocno. Muszą stracić czujność, zachowam nadal pozory-uśmiechnąłem się pod nosem. Przeciwnik warknął stanowczo i szarpnął jeszcze raz. Niechętnie podniosłem się na chwiejnych nogach. Wwierciłem we wroga wściekłe spojrzenie.
- Zabierz go do grupy-mężczyzna popchnął lekko swego sługę, który automatycznie zaczął prowadzić mnie wyglądającymi tak samo długimi korytarzami. Westchnąłem z irytacją. Ile jeszcze? Ledwie stanęliśmy przed jakimiś drzwiami, wówczas zacząłem zastanawiać się, dokąd mnie prowadził. Uchyliły się i nagle na progu pojawiły się dwa wielkie psy uderzająco podobne do wilka. Oba ze znakiem odwróconego krzyża na łapach.
- Nowy kolega! Dalej, pobawcie się z nim!-krzyknął ochoczo jadowitym tonem kojot i wrzucił mnie w centrum zbiegowiska. Nie zdążyłem rozejrzeć się po pomieszczeniu, bo nade mną zaraz pojawił się wianek zaciekawionych pysków; wszystkie młode i obłąkane. Czego chcą ci wariaci?! Mało im?! Mało?! Szybko wstałem i zadrapałem najbliżej stojącego z nich.
- Jauuu!-odskoczył, masując sobie nos.
- Świetnie się nadaje, nieprawdaż, Jenn?-powiedział ktoś inny.
- A jak!
- Niedługo się przyzwyczai. W końcu jest taki słodki!-wszyscy zaczęli prawić jakieś brednie, więc miałem szansę wymknąć się po cichu. Już dotarłem do drzwi, lecz biała suka złapała mnie delikatnie za kark.
- Nieładnie uciekać, zanim impreza się rozkręci-szepnęła i posadziła mnie znów tak, by wszyscy mogli mnie widzieć.
- Odwalcie się, palanci!-wrzasnąłem. Wilczyca pokręciła pobłażliwie głową i ignorując mój krzyk zwróciła się do zebranych.
- Nie ma cie wrażenia, że o czymś zapomnieliśmy?
- Yhym-odpowiedział chór-O ceremonii!-gwałtownie fala psów ruszyła w moją stronę i dwóch z nich, silnych, schwyciło mnie za kark i grzbiet. Unieruchomili mi prawą przednią łapę. ,,Przywódczyni" wytrzasnęła skądś ostry, błyszczący nóż. Z przerażeniem wbiłem w nią wzrok. Polizała koniec narzędzia z lubością i ruszyła w moją stronę. Muszę...! Rozpaczliwie szukałem drogi ucieczki, pomocy, pomocy. Czułem, jak szpony paniki zaciskają się na moim gardle. Tłum krzyczał. Ona się zbliżała. Z całej siły rozprostowałem tylną łapę i...trafiłem. Usłyszałem brzęk tłuczonego szkła i syk rozpalonego ognia.
<Echo? Jak u ciebie? ZadymaXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz