Nieopisana dobroduszność Claris sprawiła, że brałam ją za wilczycę o
złotym sercu. Nawet pomimo odrobinę grubiańskiego "proszę" jakie
usłyszałam, gdy podarowała mi kilka świeżo upolowanych ryb. Nigdy nie
przepadałam zbytnio za nimi, jednak w tamtym momencie były one
najsmaczniejszym i najdelikatniejszym mięsem jakie miałam okazję jeść w
ciągu swojego krótkiego życia. Po dosłownym pochłonięciu ryb (o dziwo
nie zadławiłam się żadną ością, co zdarzało mi się bardzo często nawet
przy powolnej i ostrożnej konsumpcji tych zwierząt) oblizałam dokładnie
pysk i łapy, aby jak najdłużej czuć w pysku ich słony posmak. Claris
najwyraźniej nieco zgorszył ten widok, gdyż na jej pysku malował się
delikatny grymas obrzydzenia. Nic dziwnego. Żaden psowaty nie był w
stanie zrozumieć kociej potrzeby czystego futra. Zaspokoiwszy głód
poczułam straszną suchość w gardle. Nie chciałam nadużywać uczynności
pomagającej mi wilczycy, poprosiłam ją więc, aby mi pokazała gdzie
znajduje się zbiornik wodny, z którego wyłowiła mój posiłek. Ta bez
słowa wskazała głową kierunek. Podziękowałam serdecznie i na lekko
drżących nogach doczłapałam do bajorka. Woda była przyjemnie chłodna i
skutecznie koiła mój wyschnięty na wiór przełyk. Gdy już się nawodniłam,
usiadłam i zamyślona wpiłam wzrok w taflę bajorka. Mój pracujący już na
znacznie wyższych obrotach mózg i mająca się znacznie lepiej
racjonalność dyskutowały zawzięcie na temat dołączenia do Stada.
Najwyraźniej trwało to zbyt długo, gdyż moja wyraźnie zniecierpliwiona
wybawczyni przypomniała o swojej obecności głośnym chrząknięciem.
- Przepraszam - ocknęłam się i spojrzałam w oczy rozmówczyni - czy mogłabyś mi opowiedzieć o Stadzie?
Claris była wyraźnie zdziwiona pytaniem.
- Słucham? - usłyszałam jej głos.
- Oczywiście jeśli nie chcesz nie musisz, po prostu łatwiej by mi było
podjąć decyzję co do dołączenia znając opinię jednego z jej członkiń.
<Claris?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz