Kira zwiał, poważnie ranny, uniemożliwiając mi śledzenie go wzrokiem. Z całą pewnością nie żałowałem tego, co zrobiłem. Należała mu się za jego bezczelność i masakryczne wychowanie. Skoro chciał, żebym traktował go poważnie, jak dorosłego, to dostał to, czego chciał-pomyślałem mściwie. Nadal jednak czułem palącą chęć zemsty, a mimo to moja głowa była pusta. Usiadłem w kącie i położyłem łapę na czole, kręcąc nią powoli. Westchnąłem, i milczałem tak przez kilka minut. Wtem jakiś pomysł złapał się na wędkę i wychynął nagle na światło dnia. Szkoda tylko, że zakładał konfrontację z moim p*erdolonym braciszkiem. Przewróciłem oczami i postanowiłem czym prędzej wcielić go w życie. Przypomniałem sobie układ korytarzy w tej okolicy i sfinalizowałem fakty: Kira jest poważnie ranny, więc nie może przemieszczać się szybko. Kilka zakrętów i będę przed nim w miejscu spotkania pięciu dróg.-ruszyłem, trzymając nos nisko przy ziemi i poszukując śladu zapachu krwi. Odnalezienie go okazało się wyjątkowo trudne. Potem podążałem za nim wybierając znane i mniej znane drogi, a on stawał się coraz silniejszy. Oblizałem się na samą myśl o ponownej konfrontacji, o dźwięku wydawanym przez gruchotany kręgosłup. To będzie ubaw...Zaraz, to nie tak miało być-upomniałem się. Tym razem nie mogę dać się ponieść emocjom. Nagle do moich uszu dotarł cichutki oddech. Schowałem się za skalną ścianą i przygryzłem wargę. Kątem oka wpatrywałem się w czerwono-jasno-brązowego szczeniaka. Za nim ciągnęła się ciemna plama krwi. Stanął na środku jaskini i wzniósł oczy do nieba, a chwilę po tym osunął się powoli na ziemię. Od razu zerwałem się i jednym skokiem znalazłem się przy nim. Nerwy cię zjadły?-rzekł z przekąsem głos. Nie dziwiło mnie, że wypiłem trochę krwi z rozciągniętych za nim plam. Była pysznym deserem na szczycie słodkiej porcji zemsty. Kira leżał nieprzytomny, co ułatwiło mi jeszcze przeniesienie go do wyjścia. Wdrapanie się teraz na górę było bardzo trudne. W końcu spocony wydostałem się z kopalni i położyłem się na miękkiej trawie, żeby chwilę odpocząć. Potem ponownie wziąłem szczenię i przemyciłem je przez las do jaskiń. Akurat przechodzili przez korytarz rodzice tego idioty, więc wycedziłem przez zęby udając przerażonego:
- W kopalni...Wózek się wywrócił-podałem im skulonego, mrugającego lekko szczeniaka. Odwróciłem się natychmiast, kryjąc uśmiech, od którego nie mogłem się powstrzymać. Ale wtedy stanąłem oko w oko z Heavenem. Natychmiast zbladł, co dało mi jeszcze większą satysfakcję. Gdy zobaczył rany na ciele szczeniaka, gestem nakazał, bym poszedł za nim do jego jaskini.
- Odwaliło ci?-spytał wprost. Widać nie był taki głupi.
- Och, zapewniam cię, że świetnie się bawił, rozwalając mi pysk. Dostał to, na co zasłużył-warknąłem.
- Wiesz dobrze, że mam władzę, by cię usunąć poza obręby doliny. Zacznij współpracować, albo...
- Albo ten szczyl zginie, jeśli jeszcze raz znajdzie się na moim terytorium-przerwałem mu. W oku brata zauważyłem gniewny błysk. Zaczyna mi się podobać. Przez chwilę Heav milczał.
- Zadbam o to. Wyjdź-powiedział chłodno z naciskiem. Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem. W drodze do swojej jaskini zajrzałem przelotnie do jaskini medycznej; Kira leżał na lekko zabrudzonym kocu, obandażowany po uszy. Nie rozpoznali nawet ran szarpanych?-prychnąłem w duchu, kładąc odruchowo uszy po sobie. Zbliżał się wieczór ze swoją ciemną szatą. Nie miałem już ochoty na powrót do legowiska w kopalni, więc zasnąłem twardym snem na podłożu groty.
~O świcie~
Chyba miałem w genach budzenie się tuż przed śniadaniem. Jak zwykle przetarłem oczy i otworzyłem je. Przede mną stał na chwiejnych nogach jasno-brązowy wróg. Wstałem, czując się, jakby ktoś mnie naelektryzował.
<Kira? Trafił swój na swojegoXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz