Poprzedniego dnia Heaven pokazał mi moją jaskinie. Nie byłam przyzwyczajony do jaskiń. Zwykle sypiałam na gałęziach wysokich drzew. Na wystające półce skalnej naprzeciw wejścia urządziłam sobie posłanie. Zaciągnęłam trochę trawy i liści i wymościłam nimi jaskinię. Mimo wygodnego łóżka nie mogłam zmrużyć oka, więc wyszłam z jaskini i podreptałam pozwiedzać okolicę. Swoje kroki skierowałam do dużego jeziora zwanego przez Stado ,,Jeziorem lśniących wód". Podeszła do tafli wody by się napić. Woda była zimna i szybko ugasiła moje pragnienie. Zrezygnowawszy z kąpieli w wodzie skierowała się na południe do gęstej puszczy- mojego ulubionego środowiska. W puszczy upolowałam sarnę i spokojnie ją schrupałam. Po śniadaniu umyłam pysk i ruszyłam biegiem po zwalonych konarach. Biegła przeskakując z drzewa na drzewo. Z głazy na głaz. W końcu wyczerpania wdrapałam się na gałąź jednego z drzew, zwinęłam w kłębek i zamknęłam oczy. Chwilę później pogrążyłam się w spokojnym śnie. Gdy się obudziłam zaczęło się ściemniać. Wyciągnęłam się i zeskoczyłam na ziemię. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę jaskiń rozmyślając o tym miejscu.,, Tam z kąt pochodzę puszcze nie są aż tak gęste jak ta, a woda nie jest taka czysta i orzeźwiająca..."- nie dokończyłam rozmyślenia, ponieważ niedaleko mnie coś grasowało i było coraz bliżej. Położyłam uszy po sobie i ostrzegawczo warknęłam. To coś na chwilę przystanęło, a po ten zaczęło się szybciej przybliżać. Krzaki obok mnie zaszeleścił, a ja gnana instynktem zaatakowałam.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz