wtorek, 8 listopada 2016

Miłość rośnie wokół nas (Od Reyna CD Kala+ Halloweenowy event)

Po odprowadzeniu Kali, nie wróciłem jeszcze do swojej jaskini. W mojej głowie kłębiły się setki myśli, a w sercu uczuć. Musiałem to wszystko sobie na spokojnie przemyśleć. Jako, iż moim ulubionym miejscem w dolinie jest Jezioro Lśniących Wód, tam też się udałem. Siedziałem nad wodą, chłodny wiatr marszczył tafle wody, a ja patrzyłem się na swoje odbicie w niej i czułem pustkę. Ogromną pustkę. Tak jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca, tym samym zabierając część mnie, część mojego szczęścia. Odkryłem też pewną zależność. Z każdego spotkania z Kalą cieszyłem się jeszcze bardziej niż z poprzedniego, a każde rozstanie było jeszcze bardziej bolesne niż poprzednie. Nie mogłem się już dłużej oszukiwać. Prawda była taka, że jedyną osobą, która mogłaby wypełnić tę pustkę, była Kala. Postanowiłem, że muszę coś z tym zrobić. Wóz albo przewóz. Musiałem zaryzykować, wydawało mi się, właściwie byłem prawie pewien, że Kala też coś do mnie czuje. Ale czy to samo, co ja do niej? Może. Co miałem do stracenia? Wiele, bo naszą przyjaźń, która narodziła się jeszcze w dzieciństwie. Ale kiedy już powziąłem to postanowienie, poczułem się lepiej. Przynajmniej nastąpi koniec życia w niepewności. Wróciłem do swojej jaskini, jednak nie mogłem zasnąć. Cały czas przewracałem się z boku na bok, układając w głowie przebieg mojej jutrzejszej rozmowy z Kalą. Postanowiłem, że zagadam do niej przed, w czasie lub po śniadaniu. W końcu jakoś udało mi się zasnąć.
~~~~~~~~~~Następnego dnia~~~~~~~~~~
Nici z moich planów. Cały mój misternie ułożony plan diabli wzięli. Najpierw, z powodu późnego zaśnięcia, zaspałem. Wpadłem na śniadanie, wszyscy już kończyli, więc musiałem się spieszyć z jedzenie, zwłaszcza, że dziś czekały nas ostatecznie przygotowania na Halloween. W dodatku nigdzie nie było widać Kali. Ujrzałem ją dopiero po zjedzeniu posiłku. Skierowałem się w jej stronę, ale właśnie wtedy przyszła Layla i ogłosiła przydział obowiązków. Ja i Kala trafiliśmy do dwóch innych grup. No cóż, nie pozostało mi nic innego, jak się z tym pogodzić i czym prędzej wykonać swoje zadanie. Pracując, nawet nie spostrzegłem, kiedy nadszedł wieczór i zaczęło się przyjęcie. Wszystko wyglądało razem wręcz cudownie. Muzyka, zabawy, dekoracje, tańce. Rozejrzałem się wokoło, cały czas szukając Kali. Jednak nadal nigdzie nie mogłem jej dostrzec. Wtedy zagadała mnie moja siostra, Echo. Wdałem się z nią w dość długą pogawędkę. Dawno nie rozmawialiśmy i mieliśmy wiele do nadrobienia. Następnie porozmawiałem chwilę z rodzicami, z którymi także dawno się nie widziałem. Poczułem wyrzuty sumienia, że tak zaniedbuje rodzinę. Obiecałem sobie, że będę częściej ich wszystkich odwiedzał. Następnie omal nie dostałem zawału, widząc przebraną za ducha samicę alfa. Z nią i jej partnerem także krótko pogadałem. Potem odeszli w swoją stronę, a ja zostałem sam. Podszedłem do stołu z potrawami i zawiesiłem się na dość długo. Zupełnie nie wiedziałem, co wybrać.
- Bu!- usłyszałem nagle. Jednocześnie coś, a raczej ktoś zasłonił mi oczy. Znów prawie przeszedłem zawał, ale po chwili wiedziałem już, że to Kala. Z łatwością poznałem ją po głosie.
- Hahaha, bardzo zabawne- odparłem, udając obrażonego.
- Ojoj, Reyniś strzelił focha- powiedziała Kala i oboje zaśmialiśmy się.
- Widzę, że nie możesz się zdecydować. Proponuję ci tę potrawę- suka wskazała gestem mięso jakiegoś rogacza, polane sosem. Do dekoracji użyto malin i jagód. 
- Naprawdę pyszne, o ile nie masz uczulenie na jagody, maliny alby na mięso jelenia- powiedziała Kala.
- Tak oczywiście, mam uczulenie na mięso jelenia. Kiedy je zjem, umrę- odparłem poważnie, siegając po zaproponowaną przez sukę potrawę. Kala zaśmiała się, a po chwili dołączyłem do niej. Suka wzięła sobie jakąś rybę.
- Może się przejdziemy?- zapytałem, gdy skończyliśmy jeść.
- A nie chciałbyś wziąć udziału w jakimś konkursie?- zapytała Kala.
- Szczerze mówiąc nie, a ty?
- Szczerze mówiąc, też nie- odparła suka. Po chwili szliśmy obok siebie. Otaczała nas niebezpieczna, gęstniejąca ciemność. Kryć się w niej mogło dosłownie wszystko. Szliśmy w milczeniu. W końcu w którymś momencie nie wytrzymałem. Chwyciłem Kalę za łapą i odwróciłem się w jej stronę. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Pocałowałem ją. Suka na początku była zaskoczona, ale po chwili odwzajemniła pocałunek. Całowaliśmy się dość długo, ale w końcu musieliśmy skończyć. Przez moment patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Otaczała nas niczym nie zmącona cisza. 
- Kala, czy zostaniesz moją partnerką?- spytałem w końcu.
<Kala?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz