Po spacerze z Nandi odetchnęłam z ulgą wchodząc do swojej jaskini. Południe przeciągnęło się w popołudnie, słońce z zenitu zaczęło opuszczać się ku zachodowi. Minęło popołudnie, nastał wczesny wieczór-okres niepokojącej szarości-gdy wszyscy członkowie wrócili do jaskiń. Szczenięta zjawiły się jak zwykle zdyszane i rozczochrane.
- Dino, gdzieś ty był?-spytał patrząc na opłakany stan jego sierści. Przygładzałam ją gdy do pomieszczenia wszedł Embry. Szybko polizał mnie po pysku, na co uśmiechnęłam się bez słowa i popędziłam dzieci do jaskini jadalnej. Basior odwrócił się i poszliśmy razem na kolację. Przy ,,stole"siedzieli wszyscy: Wilki, psy, koty. Usiadłam na szczycie i kiwnęłam głową na znak rozpoczęcia posiłku. Zabraliśmy się do jedzenia, pod naszymi łapami pałaszowały szczenięta. To one odwróciły uwagę nowej członkini, Nandi. Patrzyła na nie chwilę bez słowa, po posiłku zaś podeszła do mnie i powiedziała nieśmiało:
- Cześć. Masz wspaniałe dzieci-zerknęłyśmy na nie obie z boku podczas gdy Embry szedł obok nich do naszego domu.
- Wiem o tym-odpowiedziałam prosto-Czemu pytasz?-spytałam beztrosko.
<Nandi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz