- Tak, w jak najlepszym- odparłam w miarę radośnie i usiadłam w jak najbardziej oddalonym kącie jaskini jadalnej. Może i miałam dobry humor, ale bez przesady. A co było tego powodem? Oczywiście halloween! Czyś ty zupełnie zdurniała? Cieszysz się tak na myśl o jakimś tam marnym święcie? I niby co w nim takiego fajnego? Dzieciaki tylko mają frajdę z darmowych słodkości, niektórzy jeszcze bawią się na balach- rzekł zdenerwowany głos w mojej głowie. W sumie miał rację, bo nie miałam powodów, żeby traktować ten dzień jakoś inaczej niż wszystkie pozostałe. Ale jednak tak było, być może podobała mi się "mroczna" natura tego święta. Śniadanie minęło, wszyscy zajęli się przygotowaniami, więc postanowiłam, że i ja w czymś pomogę. Dostało mi się najnudniejsze z możliwych zadań. Miałam sprawdzić dekorację i ewentualnie coś poprawić oraz ostatecznie uprzątnąć jaskinie i tereny wokół nich, gdyby coś jeszcze zostało. Poszło mi to sprawnie, więc przydzielono mi potem drugie, trochę ciekawsze zajęcie, czyli pomoc w przygotowaniu jedzenia. W końcu, gdy wszystko było dopięte na ostatni, pozostało jedynie czekać na wieczór. Właściwie to bez zdziwienia stwierdziłam, że nie mam ochoty na żaden bal, ale postanowiłam zostać, by zobaczyć, jak to wszystko będzie wyglądać. Zaszyłam się gdzieś za jaskiniami, tak żeby jednocześnie mieć spokój i możliwość stałej obserwacji członków stada. Nadszedł wieczór, wszyscy zaczęli się bawić, śmiać, jeść itp. Ogółem, impreza jak każda inna. Postanowiłam wyjść z ukrycia, nie musiałam się martwić tym, że ktoś będzie czegoś ode mnie chciał, bo wszyscy zajęci byli swoimi sprawami. Jednak myliłam się.
- O, Clara, jednak przyszłaś na imprezę. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałbym się tego po tobie- powiedział mój ojciec.
- Cześć, tato, dawno się nie widzieliśmy. Co u was słuchać?- powiedziałam, starając się nie pokazywać, jak bardzo nie mam ochoty ciągnąć tej konwersacji. Jednak przed moim ojcem niczego nie da się ukryć.
- Ech, mogłabyś chociaż zachować pozory, że interesujesz się losem starych rodziców. Żyjemy w końcu w jednym stadzie- odparł Duncan. Jednak w jego głosie nie było słychać obrazy, akceptował to, że jestem właśnie taka, a nie inna.
- Nie mogę uwierzyć, że jesteś już dorosła. Jeszcze tak niedawni dopiero co dołączyłem do tego stada, poznałem twoją matkę, a tu proszę, pstryk, i mam czworo dorosłych dzieci- kontynuował.
- Czas szybko leci. Ja też jeszcze pamiętam swoje szczenięce przygody. Szczególnie jedną- powiedziałam, mając nadzieję, że wkrótce ta rozmowa się zakończy.
- O tak, wtedy to razem z Echo napędziłyście nam niezłego stracha.
- Duncan, wszędzie cię szukałam! Z kim rozma...o, Claris, my się już dzisiaj widziałyśmy, czyż nie?- powiedziała moja matka, dosłownie pojawiając się znikąd między mną, a tatą.
- Tak- odparłam.
- A o czym tu sobie rozmawiacie?- spytała.
- Wspominamy stare dzieje- odparł tata.
- Naprawdę?- powiedziała podekscytowana. Już wiedziałam, że nie mam szans na spokojne spędzenie reszty imprezy tutaj. Mama pewnie teraz na całego rozgada się o historii naszej rodziny i wspomnieniach, a ja nie miałam najmniejszej ochoty tego słuchać. Wiem, że większość lubi takie historyjki. Ale mnie one nie pociągają. Nie wiem, może coś ze mną jest nie tak? Na pewno coś ze mną jest nie tak, skoro jestem tak bardzo "inna" od reszty przeciętnych wilków i nie tylko.
- Echm, wybaczcie, ale źle się czuję. Chyba już wrócę do jaskini- powiedziałam.
- Naprawdę? Szkoda. Mam tylko nadzieję, że to nic poważnego- powiedziała mama.
- Nie, nie, założę się, że wystarczy, iż troszkę poleżę i samo przejdzie- odparłam, kierując się w stronę jaskiń. Poszłam prosto do swojej i nie czekając na nic, przystąpiłam do dzieła. Dokładnie wiedziałam, które kamienie są poluzowane. Należy je tylko przesunąć i drugie, awaryjne wyjście gotowe. Przecisnęłam się między skałami (niczym córka Simby XD) i już byłam na zewnątrz, w miejscu niewidocznym dla pochłoniętych zabawą. Pobiegłam prosto do lasu. Dzisiejszej nocy wydawał się on jeszcze ciemniejszy, mroczniejszy i straszniejszy, niż normalnie. Po plecach przebiegł mi lodowaty dreszcz, ale było już za późno, żeby zawrócić. Poza tym, noc była wyjątkowo pogodna, na niebie świeciło mnóstwo gwiazd. Gdzieś w głębi lasu pohukiwała sowa, która równie dobrze mogłaby się okazać dziwnie jęczącym duchem. Mroczne istoty żywiące się strachem w halloween mają prawdziwą ucztę. Spędziłam jakiś czas spacerując po lesie. Czułam niesamowite podekscytowanie i lęk. Każde drzewo, mogło okazać się zjawą z zaświatów, zbłąkaną duszą, która nie chce jeszcze lub nie może opuścić do końca tego świata. Gdy znalazłam jakąś skałę, wskoczyłam na nią, aby trochę odpocząć. Położyłam głowę na łapach i zaczęłam wsłuchiwać się w ciszę lasu. Teraz już nie było słuchać żadnej sowy. Zaczęłam przyglądać się gwiazdą, kątem oka zauważyłam coś dziwnego n szczycie jednej z gór. Spojrzałam w tamtą stronę. Wyglądało to jak mała gwiazda, jakiś płomień, który ktoś tam rozpalił. Mało obchodziło mnie, kto to mógł być. Wtedy nie liczyło się dla mnie nic prócz tego błogiego spokoju, jednocześnie wypełnionego tajemniczością. Znów położyłam głowę na łapach i zamknęłam oczy. Zdawało mi się, że tylko na chwilę, ale gdy znów je otworzyłam, był już ranek.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz