Zanurzyłam kły w szyji zwierzęcia, w celu zabicia go. Oczywiście jeleń jak na doświadczonego osobnika przystało, próbował się bronić, wierzgał kocytami. Szło mi całkiem dobrze to unieszkodliwienie zwierzęcia, więc popatrzałam błagalnym wzrokiem da Dellę. Wilczyca podbiegła do mnie i wbiła pazury w tętno zwierzęcia. I w ten sposób lunch został przyrządzony.
- Zapraszam cię na pyszny lunch. Dziś podajemy pysznego jelenia opieczonego na rożnie, według przepisu szefów kuchni Delacroix i Alien. - zaśmiałam się i przystą piłyśny do jedzenia. Wgryzłam się w kawałek, soczystego, świerzo upolowanego mięsa. To było przyjemne uczucie, kiedy w pysku życiodajna krew mieszała się z mięsem zwierzęcia. Kiedy przełknęłam ostatni kęs mięsa. Spojrzałam na Dellę, która również właśnie skończyła. Postanowiłyśmy po sobie posprzątać. Ja wykopałam dołek, a wadera wrzuciła do niego szczątki zwierzęcia.
- To co teraz robimy? - zapytałam
- Ja chętnie bym się powspinała. Co ty na to? - odpowiedziała
- Fajny pomysł, ale może poczujemy dreszczyk emocji i pójdzidmy zwiedzić kopalnie? Zawsze chciałam tam pujść. - zaproponowałam
<Della?> Wybacz, mam chwilowy brak weny.
Brak weny wyrzucił 4 cuksy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz