Reyn poszedł dziś szybciej spać. Kiedy usnął ja po cichu wyszłam z jaskini. Usiadłam na małym pagórku, który znajdował się niedaleko naszej jaskini. Wpatrywałam się w gwiazdu i myślałam o wszystkim i o niczym, jednak przedewszystkim o najbliższej przyszłości. O tym jak chciałabym nazwać dzieci, o tym czy sobie poradzę w roli matki. Wierzę w Reyna on napewno świetnie sobie poradzi w roli rodzica. Na chwilę zamknęłam oczy. Ostatnio dużo się wydarzyło. Reyn stracił siostrę i matkę, ja zaszłam w ciążę i jeszcze trzeba było dokończyć przeprowadzkę. Siedziałam tak na dworze przez jakąś godzinę. Po upływie 60 minut wróciłam do jaskini, by się ogrzać i usnąć. Po cichu weszłam do łóżka. Mam nadzieję, że nie obudziłam Reyna.
~Następnego dnia rano~
Obódziły mnie mocne skórcze brzucha. Z każdą chwilą ból się naslał, przez co byłam zmuszona obudzić Reyna.
- Reyn! Wstawaj! - jęknęłam szturchając go
- Ci się dzieje? - spytał lekko spanikowany
- Zaczyna się... - powiedziałam
- Ale co? - zapytał nieco zaspany
- Ja rodze! - krzyknęłam i na te zdanie Reyn stanął jak na baczność. - Co mam zrobić? Przynieść ci coś? Czegoś potrzeba? - panikował
- Tylko chcę abyś był teraz przy mnie. - powoedziałam przez zaciśnięte zęby.
Po upływie 45 minut, wielkiego bólu na świat przyszły nasze mały kochane dzieci. Trzymam właśnie w łapach nasze nowonarodzone potomstwo. Tylko, że jest ich aż pięć! Spodziewałam się trójki lub dwujki, ale mam teraz trójkę i dwójkę. Reyn wtulony we mnie obserwował dzieci, które odzoedziczyły po nim wilczy wygląd. - Jak je nazwiemy? - zapytał nagle Reyn
- Może najpjerw się podzielimy? - zaproponowałam
- Dobrze więc ja nazwę tą waderkę i tego basiorka. - powiedział
- A mi zostaje trójka. - oznajmiłam
- Więc basiorka nazwę Kira.
- Świetnie, a ja samczyków nazwę Kylo i Ryan.
- Piękne imiona. Zatem zostały waderki. Ja tą nazwę jakoś ładnie i oryginalnie, więc niech będzie Alexis.
- Wspaniałe imię! A ta biała będzie się nazywała Roxanne. Nie! Roxan, to jest Roxan.
Przez chwilę jeszcze podziwialiśmy malchy, a potem poszliśmy do jaskini medyka by przebadał nasze pociechy.
~Następnego dnia rano~
Obódziły mnie mocne skórcze brzucha. Z każdą chwilą ból się naslał, przez co byłam zmuszona obudzić Reyna.
- Reyn! Wstawaj! - jęknęłam szturchając go
- Ci się dzieje? - spytał lekko spanikowany
- Zaczyna się... - powiedziałam
- Ale co? - zapytał nieco zaspany
- Ja rodze! - krzyknęłam i na te zdanie Reyn stanął jak na baczność. - Co mam zrobić? Przynieść ci coś? Czegoś potrzeba? - panikował
- Tylko chcę abyś był teraz przy mnie. - powoedziałam przez zaciśnięte zęby.
Po upływie 45 minut, wielkiego bólu na świat przyszły nasze mały kochane dzieci. Trzymam właśnie w łapach nasze nowonarodzone potomstwo. Tylko, że jest ich aż pięć! Spodziewałam się trójki lub dwujki, ale mam teraz trójkę i dwójkę. Reyn wtulony we mnie obserwował dzieci, które odzoedziczyły po nim wilczy wygląd. - Jak je nazwiemy? - zapytał nagle Reyn
- Może najpjerw się podzielimy? - zaproponowałam
- Dobrze więc ja nazwę tą waderkę i tego basiorka. - powiedział
- A mi zostaje trójka. - oznajmiłam
- Więc basiorka nazwę Kira.
- Świetnie, a ja samczyków nazwę Kylo i Ryan.
- Piękne imiona. Zatem zostały waderki. Ja tą nazwę jakoś ładnie i oryginalnie, więc niech będzie Alexis.
- Wspaniałe imię! A ta biała będzie się nazywała Roxanne. Nie! Roxan, to jest Roxan.
Przez chwilę jeszcze podziwialiśmy malchy, a potem poszliśmy do jaskini medyka by przebadał nasze pociechy.
<Reyn?>
7 cuksów, metaXD
7 cuksów, metaXD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz