wtorek, 22 listopada 2016

Od Alien CD Delacroix

- Alien pomurz, długo się tak nie utrzymam. - odtarł do moich uszu dzwięk wołania o pomoc. Podbiegłam do krawiedzo klifu i zobaczyłam, że kilka metrów podemną na skale wisi ledwo trzymająca się wadera. Widać było, że Della robi co może, jednak jeśli nie zainteweniuję teraz to możliwe, że biedna spadnie w przepaść. Co ja mówię biedna?! Przeciesz Della wisi na granicy życia i śmierci, a mówię, że jest biedna. Boże, ale ze mnie ciota... (Xd). Nie Ali, nie czas na żarty czas działać. Myślałam gorączkowo co zrobić w takiej sytuacji. Na pewno odpadajq dwie opcje:
1. Nie zejdę tam po nią, ponieważ nijak jej pomogę, a sama mogę na tym stracić i to dużo.
2. Nie podam jej łapy, próbowałam i nie dosięgam.
Cały czas patrzałam na Delle jak walczy o życie i prosi mnie o pomoc. Już kilka razy znalazłam się w trudnek sytuacji, ale nigdy nie była tak poważna jak ta teraz. Zestresowana myślałam co zrobić. Pójść po pomoc? Nie! Zawołać kogoś? Nie! Pójść z tąd i udawać, że nic nie masz związanego z tą sytuacją? Nie!!! Nagle do głowy wpadła mi pewna myśl.
- Della trzymaj się mocno za minutę jestem. - powiedziałam ze zmartwieniem. Działałam pod presją czasu. Wbiegłam do pewnego lasu, tam znalazłam dość grubą i długą gałązkę. Bez zastanowienia chwyciłam ją w pysk i pobiegłam nad urwisko. Wychyliłam się przez krawiędź i podałam Delli kija. Wadera złapała go w pysk. Dzięki temu przynajmiej trochę jej pomogę i oszczędze na czasie. Po chwili zebrałam w sobie wszystkie siły, dałam Delacroix znać, żeby mocno trzymała. Zaczęłam się cofać powoli, chcąc w ten sposób wciągnąć Delle na górę. Przez pierwsze pięć sekund szło całkiem dobrze, ale potem doszłam do wniosku, że nie jestem dość silna aby wciągnąć dorosłą waderę na klif. Dawałam z siebie wszystko, jednak im bardziej się starałam tym bardziej czułam, że patyk mi się wyślizguje z pyska. Zacisnęłam mocno zęby, zamknęłam oczy i ciągnęłam jak najmkcniej umiałam. W pewnej chwili poczułam, że patyk zrobił się lekki. Obawiałam się najgorszego. Podniosłam powieki i doszłam do wniosku, że mogę już spokojnie odetchnąć z ulgą. No prawie. Della do połowy była na klifie. Jej pazury w przednich łapach mocno trzymały ziemię, a jej tylne łady i reszta ciała bezwładnie wiszą nad klifem. Zabawa jeszcze nie skończona. Podałam łapę waderze, a ta spokojnie weszła na klif.
<Della?> Mam nadzieję, że może być.

6 cukierków w dynkę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz