- Alien pomurz, długo się tak nie utrzymam. - odtarł do moich uszu 
dzwięk wołania o pomoc. Podbiegłam do krawiedzo klifu i zobaczyłam, że 
kilka metrów podemną na skale wisi ledwo trzymająca się wadera. Widać 
było, że Della robi co może, jednak jeśli nie zainteweniuję teraz to 
możliwe, że biedna spadnie w przepaść. Co ja mówię biedna?! Przeciesz 
Della wisi na granicy życia i śmierci, a mówię, że jest biedna. Boże, 
ale ze mnie ciota... (Xd). Nie Ali, nie czas na żarty czas działać. 
Myślałam gorączkowo co zrobić w takiej sytuacji. Na pewno odpadajq dwie 
opcje:
1. Nie zejdę tam po nią, ponieważ nijak jej pomogę, a sama mogę na tym stracić i to dużo.
2. Nie podam jej łapy, próbowałam i nie dosięgam. 
Cały czas patrzałam na Delle jak walczy o życie i prosi mnie o pomoc. 
Już kilka razy znalazłam się w trudnek sytuacji, ale nigdy nie była tak 
poważna jak ta teraz. Zestresowana myślałam co zrobić. Pójść po pomoc? 
Nie! Zawołać kogoś? Nie! Pójść z tąd i udawać, że nic nie masz 
związanego z tą sytuacją? Nie!!! Nagle do głowy wpadła mi pewna myśl.
- Della trzymaj się mocno za minutę jestem. - powiedziałam ze 
zmartwieniem. Działałam pod presją czasu. Wbiegłam do pewnego lasu, tam 
znalazłam dość grubą i długą gałązkę. Bez zastanowienia chwyciłam ją w 
pysk i pobiegłam nad urwisko. Wychyliłam się przez krawiędź i podałam 
Delli kija. Wadera złapała go w pysk. Dzięki temu przynajmiej trochę jej
 pomogę i oszczędze na czasie. Po chwili zebrałam w sobie wszystkie 
siły, dałam Delacroix znać, żeby mocno trzymała. Zaczęłam się cofać 
powoli, chcąc w ten sposób wciągnąć Delle na górę. Przez pierwsze pięć 
sekund szło całkiem dobrze, ale potem doszłam do wniosku, że nie jestem 
dość silna aby wciągnąć dorosłą waderę na klif. Dawałam z siebie 
wszystko, jednak im bardziej się starałam tym bardziej czułam, że patyk 
mi się wyślizguje z pyska. Zacisnęłam mocno zęby, zamknęłam oczy i 
ciągnęłam jak najmkcniej umiałam. W pewnej chwili poczułam, że patyk 
zrobił się lekki. Obawiałam się najgorszego. Podniosłam powieki i 
doszłam do wniosku, że mogę już spokojnie odetchnąć z ulgą. No prawie. 
Della do połowy była na klifie. Jej pazury w przednich łapach mocno 
trzymały ziemię, a jej tylne łady i reszta ciała bezwładnie wiszą nad 
klifem. Zabawa jeszcze nie skończona. Podałam łapę waderze, a ta 
spokojnie weszła na klif.
<Della?> Mam nadzieję, że może być.
6 cukierków w dynkę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz