Nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam się przejść. Udałam się do lasu. Szłam przed siebie, mniej i bardziej znanymi ścieżkami i myślałam o moim życiu. O tym co już było, a także o tym, co już będzie. Wtem usłyszałam jakiś szelest. Zatrzymałam się i zaczęłam nasłuchiwać. Nagle, dosłownie znikąd, wyskoczył na mnie jakiś cień. Na szczęście zdążyłam zrobić szybki unik. Stanęliśmy naprzeciw siebie. Rozpoznałam w nim wilka.
- Kim jesteś?- zapytał, a raczej zapytała, gdyż po głosie poznałam, że jest to wadera. Dodatkowo zdawało mi się, iż kojarzę skądś ten głos. Wtedy właśnie zza chmur wyjrzał księżyc, a jego światło padło na wilczycę. Rozpoznałam w niej jedną z wader należących do stada, Alien. Odetchnęłam z ulgą, że to nie jakiś mutant, człowiek, czy inny potwór.
- To tylko ja, Delacroix- powiedziałam i zrobiłam kilka kroków do przodu, żeby Alien mogła zobaczyć, że nie kłamię.
- Uff, już myślałam, że to jakiś mutant, czy coś- powiedziała wilczyca.
- Ty też mnie nieźle wystraszyłaś- odparłam.
<Alien?>
Niech będą 3 cukierki:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz