piątek, 4 listopada 2016

Od Duncana- "Dziwny nieznajomy" (Halloweenowy event)

Halloween zbliżało się wielkimi krokami. Z tej okazji alfy postanowiły zrobić imprezę. Przygotowywaliśmy się do niej już od kilku dni. Tak właściwie, to nie chciało mi się iść, ale przekonała mnie moja partnerka. Kiedy nasze dzieci "wyfrunęły" z domowego gniazdka, poczułem się naprawdę staro i właściwie przeszła mi już całkiem ochota na ryzykowne przygody. Czułem się zmęczony. Zmęczony życiem. Powiedziałem to dziś Sophie. Ona zaś zaśmiała się i kazał mi nie mówić głupot.
- Może i jesteśmy trochę "starzy", ale to nie data narodzin decyduje o tym, ile mamy lat, tylko to, na ile się czujemy i wyglądamy. A ty wyglądasz, jakbyś się czuł na sto lat.
- I tak się czuję- dodałem.
- Zatem trzeba cię trochę rozruszać- powiedziała tajemniczo. Sophie nie zdradziła, o co jej chodzi od razu. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się, ile zadań naszykowała dla mnie z okazji tego święta. Doszedłem do wniosku, że nawet gdybym się sklonował, to i tak nie dałbym rady tego wszystkiego zrobić. Jednak jakoś wyrobiłem się na czas i rzeczywiście poczułem się młodziej. W końcu nadszedł czas imprezy. O dziwo, spotkałem na niej Clarę, z którą trochę porozmawiałem. Potem na chwilę dołączyła do nas Sophie, następnie Clarsi poszła do swojej jaskini.
- Może zatańczymy?- zaproponowałem mojej partnerce, gdy tylko z radia poleciała nieco wolniejsza i romantyczniejsza piosenka.
- Z chęcią- odparła wadera. Miałem nadzieję na spokojny taniec, aż tu nagle po około pół minucie muzyka zaczęła nagle przyspieszać i dotarła do tego momentu, że razem z moją partnerką ledwo nadążaliśmy. W końcu piosenka się skończyła, ale razem z Sophie przetańczyliśmy jeszcze kilka tańców. Następnie moją partnerka gdzieś zniknęła, ja zaś postanowiłem się przejść. Było już naprawdę ciemno. Dotarłem do kopalni, miejsca, które odegrało dość ważną rolę w moim życiu. To tu spędziłem pierwszą  noc na tych terenach i tutaj przeżyłem wydarzenie, które zadecydowało o tym, iż odważyłem spytać się Sophie o partnerstwo. Wszedłem do środka. Nie zamierzałem zapuszczać się w głąb. Kopalnia w każdej chwili mogła się zawalić, a ja nie byłem samobójcą. Z kopalni i do niej co chwila wylatywały i wlatywały dzieci nocy, stworzenia, które, według wierzeń naszych przodków, są wcieleniem wampirów, czyli nietoperze. Postanowiłem, że już wrócę. Po drodze usłyszałem jakieś hałasy. Schowałem się w krzakach i wyjrzałem na małą polanę, z której dochodził hałas. Zobaczyłem tam młodego łosia. Musiał się zgubić. No cóż, prędzej czy później coś by go capnęło, więc postanowiłem, że ja będę tym czymś. Wyskoczyłem z mojej kryjówki. Młody łoś był totalnie przerażony i zdezorientowany. Szybko go załatwiłem. Ach, cudowny smaku krwi. Jak dawno cię nie czułem- pomyślałem, gdy już wgryzłem się w jego ciało. Szybko spałaszowałem posiłek. Zrobiłem to tym prędzej, że miałem wrażenie, iż jestem obserwowany. Rozejrzałem się, ale nic nie zauważyłem. Czułem jednak, że coś jest nie tak. Nagle usłyszałem hałas w krzakach. Skoczyłem w tamta stronę. W ten sposób przygniotłem do ziemi jakiegoś młodego wilka.
- Coś ty za jeden?!- warknąłem.
- Nie twoja sprawa!- odwarknął, próbując się uwolnić. Był silny, ale ja bardziej doświadczony i nie pozwoliłem mu na to.
- Puszczaj mnie!- wrzasnął.
- Najpierw odpowiedź na pytanie- powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Tacy jak ty i reszta twojego, pożal się Boże, stada, nie powinni znać odpowiedzi na żadne pytanie. Wy nie znacie treści Księgi Przyszłości. Nie zasługujecie na to, by ją czytać. Nie należycie do naszej wspólnoty!- zawołał wilk i ponownie spróbował się uwolnić. Tym razem mu się to udało. Rzucił się na mnie. Był młody, a co za tym idzie, sprawniejszy, lecz ja byłem bardziej doświadczony. Zrobiłem unik, potem drugi. Pozwalałem na ataki z jego strony. Czekałem, aż się odsłoni. W końcu wilk znów mnie zaatakował, zrobiłem kolejny unik, ale on ugryzł mnie w łapę. Moje ciało przeszyła fala bólu, ale nie poddałem się. Nadarzyła się idealna okazja. Mocno ugryzłem go w szyję. Wilk zaczął warcze i wierzgać, ale ja nie odpuszczałem. W końcu jego upór zaczął słabnąc, tracił siły, aż w końcu wydał ostatnie tchnienie i wyzionął ducha. Następnie ja czym prędzej wróciłem z powrotem na imprezę. Chciałem poinformować o całym zajściu alfą. Jednak gdy wróciłem na miejsce, okazało się, że jest już naprawdę późno. Impreza się skończył i wszyscy poszli spać. O tym, co miało miejsce powiedziałem więc rano Layli. Kazała się zaprowadzić na miejsce, gdzie to wszystko się wydarzyło. Okazało się, że tam... nie ma ciała tego wilka!
- Ale...to wszystko naprawdę miało miejsce- powiedziałem.
- Wierzę ci. Mi tez jakiś czas temu zdarzyło się coś dziwnego. Jak zawsze musimy mieć oczy i uszy szeroko otwarte- odparła Layla po czym wróciliśmy do jaskiń.

KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz