W lesie panowała niezwykła, pełna wyczekiwania cisza. Zastanawiałem się, co takiego się zdarzy. Wtem usłyszałem jakiś szmer. Zaczaiłem się w zaroślach i spostrzegłem, że za ten dźwięk odpowiada jakiś czarny szczeniak. Nie znałem go za dobrze, ale kiedy odwrócił się w moją stronę, rozpoznałem w nim jedno z dzieci alf. Cofnąłem się z powrotem. Chciałem przejść obok niego, pozostając niezauważonym. Wtem wpadłem na skałę, której nie wiem jakim cudem nie zauważyłem i w tej samej chwili w mojej głowie zrodził się szatański pomysł. Wróciłem na chwilę w krzaki, żeby zobaczyć, co robi szczeniak. Na szczęście mnie nie zauważył ani nie usłyszał. Stał idealnie pod ścianą. Następnie przyszedłem z powrotem pod skałę i wspiąłem się na nią. Nie było to trudne, gdyż nie grzeszyła ona wysokością. Przyczaiłem się, poczekałem na odpowiedni moment i skoczyłem w dół, lądując na niczego niespodziewającym się szczeniaku. Wydał z siebie lekki jęk. Zacząłem się śmiać.
<Blood?>
He he, Blood się zezłościł i ci cuksy zjadł. O tych 3 zapomniał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz